niedziela, 22 listopada 2015

chapter ten: don't forget to visit me


nic nie mówię, sama jestem sobą zawiedziona.
czekam na święta.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Zwiedzanie mieszkania przesunęło się co prawda o dzień, bo znajomy Thea stwierdził, że nie chce mu się wychodzić w taką ulewę, ale w sobotę już nie podało, chociaż niebo pozostawało zaciągnięte popielatymi chmurami, więc po kolejnych telefonach blondyn oświadczył im, że jego znajomy gotowy jest się spotkać. Z lekkimi uśmiechami i z wdzięcznością względem Thea, spowodowaną i załatwieniem mieszkania i ciepłymi płaszczami, które tylko dzięki niemu nie ociekały nadal wodą, dwie dziewczyny maszerowały ulicami Londynu, kierując się wskazówkami chłopaka. Kamienica, w której znajdować się miało mieszkanie, oddalona była od hostelu o dobre czterdzieści minut, jednak ku zadowoleniu Avery, zmierzając na spotkanie z właścicielem minęły ceglany budynek, co oznaczało, że będzie miała około dwudziestu pięciu minut na uczelnię. Gdy znalazły się na odpowiedniej ulicy i odnalazły właściwy numer budynku, stanęły rozglądając się za właścicielem mieszkania. Chwilę obserwowały przechodzących ludzi, ale nikt nie wydawał się czekać na kogokolwiek. Wreszcie po paru minutach z auta stojącego po drugiej stronie jezdni wysiadł mężczyzna na oko koło trzydziestki, o ciemnobrązowych włosach i, co dostrzegły dopiero gdy przeszedł przez ulicę, stalowych oczach, który zdecydowanym krokiem podszedł do nich. Nie wyglądał na bardzo wysokiego, chociaż przewyższał o ponad pół głowy Roxy, która miała dobre dziesięć centymetrów więcej niż Avery.
- Jesteście od Theo? - Zapytał, gdy tylko zbliżył się do nich, a obydwie dziewczyny jak na komendę naraz kiwnęły głowami. - Super, jestem Ed. Chodźcie, już wam pokazuję mieszkanie. - Uśmiechnął się lekko wskazując na drzwi, nad którymi przybita była stara, lekko już odrapana tabliczka z numerem 9. - Proszę, wchodźcie. Po prawej jest światło. - Mruknął otwierając drzwi kluczem, który wygrzebał z kieszeni. Znalazły się na ciemnej klatce schodowej, która po krótkiej chwili, w ciągu której Roxy błądziła dłonią po chłodnej ścianie, została zalana ciepłym światłem padającym z żarówki wiszącej nad ich głowami. - Idźcie, mieszkanie jest na samej górze, na czwartym piętrze. - Mruknął wskazując ręką w górę. Chwilę zajęło im wdrapanie się po schodach, ale wreszcie stanęli całą trójką przed trzema parami drzwi. Mężczyzna uśmiechnął się lekko przechodząc obok dziewczyn z kluczami pobrzękującymi w jego dłoni i zbliżył się do drzwi oznaczonych niewielkim numerem 14. Przekręcił dwoma różnymi kluczami otwierając zamki i uchylił drzwi. Wyciągnął rękę i zapalił światło.
- No to zapraszam. - Powiedział otwierając drzwi szerzej i ręką zachęcił dziewczyny do wejścia. Z lekkimi uśmiechami weszły do środka, a zaraz za nimi drzwi zostały cicho zamknięte. - Tak... jak widzicie, mieszkanie dawno nie było używane. Dostałem je od ciotki jakiś czas temu, ale z tego co wiem, to sama w nim nie mieszkała, a nigdy nie miała głowy do załatwiania papierkowych spraw takich jak wynajem czy sprzedaż, więc... wygląda to jak wygląda... no i radziłbym wam nie dotykać niczego, bo w tej chwili nie jestem pewien jak jest tu z wodą, a cholernie dużo tu kurzu. Z tego, co pamiętam... - Ed przerwał i pchnął pierwsze drzwi po lewej stronie. - ...tak, są tu dwa pokoje... to jest jeden, a drugi jest zaraz obok. - Wskazał ręką na kolejne drzwi po lewej stronie. Sam korytarz kończył się oknem z szerokim parapetem co było nietypowym, ale ciekawym rozwiązaniem. Po prawej stronie również były dwie pary drzwi. - Łazienka jest nie za duża, ale za to kuchnia jest trochę przestronniejsza, na tyle, że można wstawić tam jakiś stół dodatkowo. Rozejrzyjcie się, tylko jak mówię, uważajcie na kurz. - Mówił uchylając kolejne drzwi. Dziewczyny zaglądnęły do wszystkich pomieszczeń stwierdzając, że czeka je sporo sprzątania, ale perspektywicznie mieszkanie wydawało im się dużo lepsze niż się spodziewały.
- Jest fajnie. - Odezwała się wreszcie Roxy. - Nawet bardzo w naszej sytuacji... Pozostaje tylko sprawa kasy. Bo jakby to powiedzieć, generalnie jesteśmy teraz w kiepskiej sytuacji, a tak ogólnie jesteśmy biednymi studentkami, więc....
- Wiem, wiem... - Mruknął z lekkim uśmiechem brunet przerywając tłumaczenie dziewczyny. - Theo generalnie mi powiedział jaką macie sytuacje. Spokojnie. Może zróbmy tak... dopóki nie znajdziecie pracy to płacicie za media, dobra? A jak już sobie wszystko ułożycie, to powiedzmy... 350 funtów za miesiąc plus media? Może być?
- Ok, super. A kiedy mogłybyśmy się wprowadzić? Bo wiesz... zaczyna się rok akademicki i zajęcia...
- Możecie nawet dzisiaj. Mogę wam już klucze zostawić. Aha, tylko chyba trzeba by zejść do piwnicy i odkręcić gaz i wodę. Chodźcie, jeśli jesteście zdecydowane to myślę, że pozostaje nam tylko podpisać umowę najmu. Nie mam jej przy sobie, ale mogę po prostu wpaść z nią w przyszłym tygodniu jak już się rozlokujecie i w ogóle... Pokażę wam przy okazji gdzie są zawory, jakby coś się działo to będziecie wiedziały przynajmniej jak odciąć wodę i gaz.
Ed zamknął mieszkanie i razem udali się z powrotem na sam dół, a potem jeszcze niżej, aż do piwnicy. Tam mężczyzna pokazał im to, co powinny wiedzieć à propos instalacji i znowu wdrapali się na górę, żeby sprawdzić, czy wszystko działa. Gdy już ostatecznie zamknęli drzwi, ciemnowłosy uśmiechnął się i zabrzęczał kluczami na wysokości wzroku dziewczyn, a następnie włożył chłodny metal do ręki Roxy.
- Są wasze. Dajcie mi jeszcze wasze numery, żebym w razie czego miał na was jakieś namiary, a w przyszłym tygodniu dam wam znać kiedy wpadnę z umową. - Dziewczyny, już schodząc ze schodów, podyktowały brunetowi numery telefonów, a po opuszczeniu budynku z uśmiechami wkradającymi się na ich twarze pożegnały się z mężczyzną i ruszyły w drogę powrotną do blondyna, na którego miały ochotę rzucić się ze szczęścia. Nie dość, że załatwił im idealne (w tym momencie cały kurz i braki meblowe zostały jakby wymazane z ich świadomości) mieszkanie, to jeszcze dzięki niemu miały płacić około połowy zwykłego czynszu. Bardzo szybko ustaliły, że od razu się przenoszą, bo tylko niedziela dzieliła je od rozpoczęcia zajęć na uczelniach, a mieszkanie wymagało generalnego sprzątania. Pewien problem stanowiły wyłącznie bagaże Roxy, ponieważ było ich więcej niż rzeczy Avery, i nie była w stanie zabrać się z całym swoim dobytkiem naraz. Jednak zanim wróciły do hostelu, czarnowłosa miała już załatwiony i umówiony na konkretną godzinę transport.
- Theo?! Mówiłam ci już jak bardzo cię lubię? Od początku czułam, że jesteś cudownym człowiekiem. - Powiedziała brunetka wchodząc z uśmiechem na recepcję.
- Tak? Musiałaś to baaardzo głęboko czuć... - Mruknął blondyn patrząc z podniesioną brwią na dziewczynę. - Rozumiem, że wszystko się udało?
- Jest zajebiście. - Westchnęła i skierowała się w stronę schodów. - Idę się spakować.
- Już? Teraz się przenosicie? - Zapytał lekko zdziwiony spoglądając na Avery.
- Noo... tak... Roxy zatrudniła znajomego, który nas tu ostatnio przywiózł, żeby znowu pomógł się nam zabrać... - Powiedziała uśmiechając się delikatnie i podeszła do chłopaka, który siedział na kanapie. Ulokowała się obok niego, otoczyła ramionami jego przedramię i oparła głowę na jego ramieniu.
- Nawet nie wiem jak mam ci dziękować. - Mruknęła cicho. - Jestem ci naprawdę tak strasznie wdzięczna.
- Daj spokój... to tylko mieszkanie...
- Tylko? Theo... ja już prawie miałam wracać do domu. A Roxy... ona ma chyba taką naturę, że raczej nie możesz oczekiwać po niej podziękowań, ale przez całą drogę gadała jak najęta, a to jest w jej przypadku miara jej samopoczucia. Słuchaj, mamy u ciebie taki dług, że naprawdę... możesz prosić o co chcesz...
- Ale w granicach zdrowego rozsądku, co? - Uśmiechnął się obejmując przyklejoną do niego dziewczynę. - Wiesz, że to wyklucza tyle fajnych, nierozsądnych opcji? - Avery uśmiechnęła się i spojrzała na chłopaka.
- Och, no, daj spokój... po prostu powiesz, a ja będę oceniać jak bardzo nierozsądne są twoje propozycje. W razie czego przekażę je Roxy, bo ona ma inne postrzeganie świata i inne granice rozsądku...
- Ej, ale pamiętasz, że masz mnie tu odwiedzać? Żeby nie było, że przeniesiesz się i zaraz o mnie zapomnicie.
- Naprawdę myślisz, że bym mogła tak po prostu o tobie zapomnieć? Jesteś najcudowniejszym mieszkańcem tego deszczowego miasta. Poza tym, pamiętaj, że ja zaraz obok mam szkołę, więc nie wyprowadzam się na drugi koniec kraju i będę codziennie tu przychodzić. - Znowu oparła głowę o ramię chłopaka i zamilkła dopóki po jakimś czasie na recepcję nie wpadła Roxy.
- Wiesz, że ty się ze mną wyprowadzasz? - Spytała spoglądając na dziewczynę ze zmarszczonymi brwiami.
- Wiem.
- Nie powinnaś się pakować?
- Jestem spakowana.
- Tak?
- Pamiętaj, że ja mam tu tyle rzeczy, ile udało mi się spakować do plecaka i torby.
- To może chcesz mi pomóc przy pakowaniu się?
- Roxy... Przecież mamy trochę czasu... jak bardzo zdążyłaś się tu rozpakować przez te kilka dni tak w ogóle?
- No wiesz... szukałam różnych rzeczy i tak jakoś wyszło...
- Pomogę ci się rozpakować, co ty na to? - Avery uśmiechnęła się trwając cały czas bez ruchu przy ramieniu Thea.
- Czyli wolisz siedzieć z nim?
- No... może chcesz posiedzieć z nami? Theo ma jeszcze wolne ramię.
- Nie ma takiej opcji. - Mruknęła brunetka i zniknęła na korytarzu.
- Naprawdę wolisz siedzieć ze mną? - Zapytał ze śmiechem chłopak.
- Pewnie, szczególnie biorąc pod uwagę alternatywę. - Mruknęła rozbawiona.
- To może nie będziesz się wyprowadzać? - Avery wzniosła oczy na blondyna i uśmiechnęła się do niego. Wiedziała, że chłopak przyjął ich obecność z zadowoleniem. Absolutnie rozumiała jego niechęć do siedzenia samotnie przez całe dnie. Była mu tym bardziej wdzięczna, że z własnej inicjatywy załatwił im mieszkanie, chociaż było to dla niego równoznaczne z pozbawieniem się towarzystwa.
- Obiecuję, że będę cię odwiedzać. Zresztą wiesz, gdzie będziemy mieszkać i jesteś tam zawsze mile widziany. Chyba nie musisz siedzieć tu 24 godziny na dobę, nie?
- No chyba nie. Właściwie i tak nikt tu nie zagląda...
- No to ty też obiecaj, że będziesz nas odwiedzać. - Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Ciebie zawsze. - Powiedział, a potem ciszej dodał. - Ale tylko jak ta jędza będzie poza domem, bo trudno mi uwierzyć, że będzie kiedyś w niedokuczliwym nastroju.


3 komentarze:

  1. Pradawni Bogowie! Wysłuchaliście moich modlitw! Pojawił się rozdział :) hihi
    Super, że blondynek załatwił im to mieszkanie. I to w takiej dobrej cenie! Będą mogły teraz spokojnie sobie mieszkać. Tylko co teraz zrobi biedny i samotny Theo? Któremu podoba się chyba Avery, czy mi się tylko tak zdaje? Zazwyczaj mój instynkt się nie myli :)
    Czekam tylko na moment pojawienia się mocarnej piątki :) bo pojawią się prawda? Hihi
    Rozdział wyszedł Ci bardzo dobry, zacny wręcz :)
    Coś dzisiaj nie mogę myśleć, mój mózg po tych tabletkach przeciwbólowych jest uśpiony :)
    Również czekam na święta. Po prostu nie mogę się ich doczekać. Mam wtedy urlooop i jadę do domu ^^
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;P
      wiesz co jest zabawne? to już 10 rozdział, a ja jestem na wstępie caaaały czas :P jak zaczynałam myśleć nad tym opowiadaniem, to miało się zaczynać zupełnie gdzie indziej, a dopiero przed samym publikowaniem pomyślałam sobie: może lepiej zrobić jakiś początek? :P no i to jest cały czas to co dopisuję...
      ej, w ogóle złapałam się na sprawdzaniu cen mieszkań w Londynie i płacy minimalnej :P spokojnie, Theo nie zostanie zapomniany i porzucony, przecież obiecali się odwiedzać ^^ muszę jeszcze się zastanowić co z blondynem zrobić :P a ktoś znany pojawi się naprawdę niedługo, jeszcze nie w następnym rozdziale, ale już zaraz zaraz ^^
      eee... ostatnio mam wrażenie, że nic się nie dzieje i tak zamulam akcję, ale z drugiej strony wydaje mi się, że to jest potrzebne, żeby była zachowana jakaś logika...
      mój mózg jest uśpiony przez całą zimę, a przynajmniej jak temperatura spada poniżej 5 stopni :P
      świętaaaaaaaaa.... to już tyko 29 dni :D
      mam nadzieję, że kostka powoli wraca do formy ^^
      trzymaj się :*

      Usuń
  2. O kurcze, dopiero teraz zauważyłam Twój komentarz, tak się skupiłam na Ivy :-D
    Nic nie zamula, dobrze jest :) lubię takie opowiadania gdzie wszystko zaczyna się powoli i z sensem. A nie tak szybko, bam ciach i już. Człowiek musi się poznać z bohaterami. Więc cieszę się, że tak robisz, chociaż z długiej strony pamiętaj aby tego nie przeciągać hihi :-D
    18 dni do świąt! Chyba zniose jajo!!!
    Dzięki, z kostką już zdecydowanie lepiej, chociaż czasami mi dokucza małpa jedna :)
    Buziaaaaaaaaki :-*

    OdpowiedzUsuń