nic nie mówię, sama jestem sobą zawiedziona.
czekam na święta.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zwiedzanie mieszkania przesunęło się
co prawda o dzień, bo znajomy Thea stwierdził, że nie chce mu się
wychodzić w taką ulewę, ale w sobotę już nie podało, chociaż
niebo pozostawało zaciągnięte popielatymi chmurami, więc po
kolejnych telefonach blondyn oświadczył im, że jego znajomy gotowy
jest się spotkać. Z lekkimi uśmiechami i z wdzięcznością
względem Thea, spowodowaną i załatwieniem mieszkania i ciepłymi
płaszczami, które tylko dzięki niemu nie ociekały nadal wodą,
dwie dziewczyny maszerowały ulicami Londynu, kierując się
wskazówkami chłopaka. Kamienica, w której znajdować się miało
mieszkanie, oddalona była od hostelu o dobre czterdzieści minut,
jednak ku zadowoleniu Avery, zmierzając na spotkanie z właścicielem
minęły ceglany budynek, co oznaczało, że będzie miała około
dwudziestu pięciu minut na uczelnię. Gdy znalazły się na
odpowiedniej ulicy i odnalazły właściwy numer budynku, stanęły
rozglądając się za właścicielem mieszkania. Chwilę obserwowały
przechodzących ludzi, ale nikt nie wydawał się czekać na
kogokolwiek. Wreszcie po paru minutach z auta stojącego po drugiej
stronie jezdni wysiadł mężczyzna na oko koło trzydziestki, o
ciemnobrązowych włosach i, co dostrzegły dopiero gdy przeszedł
przez ulicę, stalowych oczach, który zdecydowanym krokiem podszedł
do nich. Nie wyglądał na bardzo wysokiego, chociaż przewyższał o
ponad pół głowy Roxy, która miała dobre dziesięć centymetrów
więcej niż Avery.
- Jesteście od Theo? - Zapytał, gdy tylko
zbliżył się do nich, a obydwie dziewczyny jak na komendę naraz
kiwnęły głowami. - Super, jestem Ed. Chodźcie, już wam pokazuję
mieszkanie. - Uśmiechnął się lekko wskazując na drzwi, nad
którymi przybita była stara, lekko już odrapana tabliczka z
numerem 9. - Proszę, wchodźcie. Po prawej jest światło. - Mruknął
otwierając drzwi kluczem, który wygrzebał z kieszeni. Znalazły
się na ciemnej klatce schodowej, która po krótkiej chwili, w ciągu
której Roxy błądziła dłonią po chłodnej ścianie, została
zalana ciepłym światłem padającym z żarówki wiszącej nad ich
głowami. - Idźcie, mieszkanie jest na samej górze, na czwartym
piętrze. - Mruknął wskazując ręką w górę. Chwilę zajęło im
wdrapanie się po schodach, ale wreszcie stanęli całą trójką
przed trzema parami drzwi. Mężczyzna uśmiechnął się lekko
przechodząc obok dziewczyn z kluczami pobrzękującymi w jego dłoni
i zbliżył się do drzwi oznaczonych niewielkim numerem 14.
Przekręcił dwoma różnymi kluczami otwierając zamki i uchylił
drzwi. Wyciągnął rękę i zapalił światło.
- No to
zapraszam. - Powiedział otwierając drzwi szerzej i ręką zachęcił
dziewczyny do wejścia. Z lekkimi uśmiechami weszły do środka, a
zaraz za nimi drzwi zostały cicho zamknięte. - Tak... jak widzicie,
mieszkanie dawno nie było używane. Dostałem je od ciotki jakiś
czas temu, ale z tego co wiem, to sama w nim nie mieszkała, a nigdy
nie miała głowy do załatwiania papierkowych spraw takich jak
wynajem czy sprzedaż, więc... wygląda to jak wygląda... no i
radziłbym wam nie dotykać niczego, bo w tej chwili nie jestem
pewien jak jest tu z wodą, a cholernie dużo tu kurzu. Z tego, co
pamiętam... - Ed przerwał i pchnął pierwsze drzwi po lewej
stronie. - ...tak, są tu dwa pokoje... to jest jeden, a drugi jest
zaraz obok. - Wskazał ręką na kolejne drzwi po lewej stronie. Sam
korytarz kończył się oknem z szerokim parapetem co było
nietypowym, ale ciekawym rozwiązaniem. Po prawej stronie również
były dwie pary drzwi. - Łazienka jest nie za duża, ale za to
kuchnia jest trochę przestronniejsza, na tyle, że można wstawić
tam jakiś stół dodatkowo. Rozejrzyjcie się, tylko jak mówię,
uważajcie na kurz. - Mówił uchylając kolejne drzwi. Dziewczyny
zaglądnęły do wszystkich pomieszczeń stwierdzając, że czeka je
sporo sprzątania, ale perspektywicznie mieszkanie wydawało im się
dużo lepsze niż się spodziewały.
- Jest fajnie. - Odezwała
się wreszcie Roxy. - Nawet bardzo w naszej sytuacji... Pozostaje
tylko sprawa kasy. Bo jakby to powiedzieć, generalnie jesteśmy
teraz w kiepskiej sytuacji, a tak ogólnie jesteśmy biednymi
studentkami, więc....
- Wiem, wiem... - Mruknął z lekkim
uśmiechem brunet przerywając tłumaczenie dziewczyny. - Theo
generalnie mi powiedział jaką macie sytuacje. Spokojnie. Może
zróbmy tak... dopóki nie znajdziecie pracy to płacicie za media,
dobra? A jak już sobie wszystko ułożycie, to powiedzmy... 350
funtów za miesiąc plus media? Może być?
- Ok, super. A kiedy
mogłybyśmy się wprowadzić? Bo wiesz... zaczyna się rok
akademicki i zajęcia...
- Możecie nawet dzisiaj. Mogę wam już
klucze zostawić. Aha, tylko chyba trzeba by zejść do piwnicy i
odkręcić gaz i wodę. Chodźcie, jeśli jesteście zdecydowane to
myślę, że pozostaje nam tylko podpisać umowę najmu. Nie mam jej
przy sobie, ale mogę po prostu wpaść z nią w przyszłym tygodniu
jak już się rozlokujecie i w ogóle... Pokażę wam przy okazji
gdzie są zawory, jakby coś się działo to będziecie wiedziały
przynajmniej jak odciąć wodę i gaz.
Ed zamknął mieszkanie i
razem udali się z powrotem na sam dół, a potem jeszcze niżej, aż
do piwnicy. Tam mężczyzna pokazał im to, co powinny wiedzieć à
propos instalacji i znowu wdrapali się na górę, żeby sprawdzić,
czy wszystko działa. Gdy już ostatecznie zamknęli drzwi,
ciemnowłosy uśmiechnął się i zabrzęczał kluczami na wysokości
wzroku dziewczyn, a następnie włożył chłodny metal do ręki
Roxy.
- Są wasze. Dajcie mi jeszcze wasze numery, żebym w razie
czego miał na was jakieś namiary, a w przyszłym tygodniu dam wam
znać kiedy wpadnę z umową. - Dziewczyny, już schodząc ze
schodów, podyktowały brunetowi numery telefonów, a po opuszczeniu
budynku z uśmiechami wkradającymi się na ich twarze pożegnały
się z mężczyzną i ruszyły w drogę powrotną do blondyna, na
którego miały ochotę rzucić się ze szczęścia. Nie dość, że
załatwił im idealne (w tym momencie cały kurz i braki meblowe
zostały jakby wymazane z ich świadomości) mieszkanie, to jeszcze
dzięki niemu miały płacić około połowy zwykłego czynszu.
Bardzo szybko ustaliły, że od razu się przenoszą, bo tylko
niedziela dzieliła je od rozpoczęcia zajęć na uczelniach, a
mieszkanie wymagało generalnego sprzątania. Pewien problem
stanowiły wyłącznie bagaże Roxy, ponieważ było ich więcej niż
rzeczy Avery, i nie była w stanie zabrać się z całym swoim
dobytkiem naraz. Jednak zanim wróciły do hostelu, czarnowłosa
miała już załatwiony i umówiony na konkretną godzinę
transport.
- Theo?! Mówiłam ci już jak bardzo cię lubię? Od
początku czułam, że jesteś cudownym człowiekiem. - Powiedziała
brunetka wchodząc z uśmiechem na recepcję.
- Tak? Musiałaś
to baaardzo głęboko czuć... - Mruknął blondyn patrząc z
podniesioną brwią na dziewczynę. - Rozumiem, że wszystko się
udało?
- Jest zajebiście. - Westchnęła i skierowała się w
stronę schodów. - Idę się spakować.
- Już? Teraz się
przenosicie? - Zapytał lekko zdziwiony spoglądając na Avery.
-
Noo... tak... Roxy zatrudniła znajomego, który nas tu ostatnio
przywiózł, żeby znowu pomógł się nam zabrać... - Powiedziała
uśmiechając się delikatnie i podeszła do chłopaka, który
siedział na kanapie. Ulokowała się obok niego, otoczyła ramionami
jego przedramię i oparła głowę na jego ramieniu.
- Nawet nie
wiem jak mam ci dziękować. - Mruknęła cicho. - Jestem ci naprawdę
tak strasznie wdzięczna.
- Daj spokój... to tylko
mieszkanie...
- Tylko? Theo... ja już prawie miałam wracać do
domu. A Roxy... ona ma chyba taką naturę, że raczej nie możesz
oczekiwać po niej podziękowań, ale przez całą drogę gadała jak
najęta, a to jest w jej przypadku miara jej samopoczucia. Słuchaj,
mamy u ciebie taki dług, że naprawdę... możesz prosić o co
chcesz...
- Ale w granicach zdrowego rozsądku, co? - Uśmiechnął
się obejmując przyklejoną do niego dziewczynę. - Wiesz, że to
wyklucza tyle fajnych, nierozsądnych opcji? - Avery uśmiechnęła
się i spojrzała na chłopaka.
- Och, no, daj spokój... po
prostu powiesz, a ja będę oceniać jak bardzo nierozsądne są
twoje propozycje. W razie czego przekażę je Roxy, bo ona ma inne
postrzeganie świata i inne granice rozsądku...
- Ej, ale
pamiętasz, że masz mnie tu odwiedzać? Żeby nie było, że
przeniesiesz się i zaraz o mnie zapomnicie.
- Naprawdę myślisz,
że bym mogła tak po prostu o tobie zapomnieć? Jesteś
najcudowniejszym mieszkańcem tego deszczowego miasta. Poza tym,
pamiętaj, że ja zaraz obok mam szkołę, więc nie wyprowadzam się
na drugi koniec kraju i będę codziennie tu przychodzić. - Znowu
oparła głowę o ramię chłopaka i zamilkła dopóki po jakimś
czasie na recepcję nie wpadła Roxy.
- Wiesz, że ty się ze mną
wyprowadzasz? - Spytała spoglądając na dziewczynę ze
zmarszczonymi brwiami.
- Wiem.
- Nie powinnaś się pakować?
- Jestem spakowana.
- Tak?
- Pamiętaj, że ja mam tu tyle
rzeczy, ile udało mi się spakować do plecaka i torby.
- To
może chcesz mi pomóc przy pakowaniu się?
- Roxy... Przecież
mamy trochę czasu... jak bardzo zdążyłaś się tu rozpakować
przez te kilka dni tak w ogóle?
- No wiesz... szukałam różnych
rzeczy i tak jakoś wyszło...
- Pomogę ci się rozpakować, co
ty na to? - Avery uśmiechnęła się trwając cały czas bez ruchu
przy ramieniu Thea.
- Czyli wolisz siedzieć z nim?
- No...
może chcesz posiedzieć z nami? Theo ma jeszcze wolne ramię.
-
Nie ma takiej opcji. - Mruknęła brunetka i zniknęła na
korytarzu.
- Naprawdę wolisz siedzieć ze mną? - Zapytał ze
śmiechem chłopak.
- Pewnie, szczególnie biorąc pod uwagę
alternatywę. - Mruknęła rozbawiona.
- To może nie będziesz
się wyprowadzać? - Avery wzniosła oczy na blondyna i uśmiechnęła
się do niego. Wiedziała, że chłopak przyjął ich obecność z
zadowoleniem. Absolutnie rozumiała jego niechęć do siedzenia
samotnie przez całe dnie. Była mu tym bardziej wdzięczna, że z
własnej inicjatywy załatwił im mieszkanie, chociaż było to dla
niego równoznaczne z pozbawieniem się towarzystwa.
- Obiecuję,
że będę cię odwiedzać. Zresztą wiesz, gdzie będziemy mieszkać
i jesteś tam zawsze mile widziany. Chyba nie musisz siedzieć tu 24
godziny na dobę, nie?
- No chyba nie. Właściwie i tak nikt tu
nie zagląda...
- No to ty też obiecaj, że będziesz nas
odwiedzać. - Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Ciebie
zawsze. - Powiedział, a potem ciszej dodał. - Ale tylko jak ta
jędza będzie poza domem, bo trudno mi uwierzyć, że będzie kiedyś
w niedokuczliwym nastroju.
Pradawni Bogowie! Wysłuchaliście moich modlitw! Pojawił się rozdział :) hihi
OdpowiedzUsuńSuper, że blondynek załatwił im to mieszkanie. I to w takiej dobrej cenie! Będą mogły teraz spokojnie sobie mieszkać. Tylko co teraz zrobi biedny i samotny Theo? Któremu podoba się chyba Avery, czy mi się tylko tak zdaje? Zazwyczaj mój instynkt się nie myli :)
Czekam tylko na moment pojawienia się mocarnej piątki :) bo pojawią się prawda? Hihi
Rozdział wyszedł Ci bardzo dobry, zacny wręcz :)
Coś dzisiaj nie mogę myśleć, mój mózg po tych tabletkach przeciwbólowych jest uśpiony :)
Również czekam na święta. Po prostu nie mogę się ich doczekać. Mam wtedy urlooop i jadę do domu ^^
Pozdrawiam :-*
;P
Usuńwiesz co jest zabawne? to już 10 rozdział, a ja jestem na wstępie caaaały czas :P jak zaczynałam myśleć nad tym opowiadaniem, to miało się zaczynać zupełnie gdzie indziej, a dopiero przed samym publikowaniem pomyślałam sobie: może lepiej zrobić jakiś początek? :P no i to jest cały czas to co dopisuję...
ej, w ogóle złapałam się na sprawdzaniu cen mieszkań w Londynie i płacy minimalnej :P spokojnie, Theo nie zostanie zapomniany i porzucony, przecież obiecali się odwiedzać ^^ muszę jeszcze się zastanowić co z blondynem zrobić :P a ktoś znany pojawi się naprawdę niedługo, jeszcze nie w następnym rozdziale, ale już zaraz zaraz ^^
eee... ostatnio mam wrażenie, że nic się nie dzieje i tak zamulam akcję, ale z drugiej strony wydaje mi się, że to jest potrzebne, żeby była zachowana jakaś logika...
mój mózg jest uśpiony przez całą zimę, a przynajmniej jak temperatura spada poniżej 5 stopni :P
świętaaaaaaaaa.... to już tyko 29 dni :D
mam nadzieję, że kostka powoli wraca do formy ^^
trzymaj się :*
O kurcze, dopiero teraz zauważyłam Twój komentarz, tak się skupiłam na Ivy :-D
OdpowiedzUsuńNic nie zamula, dobrze jest :) lubię takie opowiadania gdzie wszystko zaczyna się powoli i z sensem. A nie tak szybko, bam ciach i już. Człowiek musi się poznać z bohaterami. Więc cieszę się, że tak robisz, chociaż z długiej strony pamiętaj aby tego nie przeciągać hihi :-D
18 dni do świąt! Chyba zniose jajo!!!
Dzięki, z kostką już zdecydowanie lepiej, chociaż czasami mi dokucza małpa jedna :)
Buziaaaaaaaaki :-*