witam Was po jak zwykle za dużej przerwie...
mogę Was pocieszyć, że już za jakieś dwa, może trzy rozdziały napatoczymy się na kogoś znajomego... więc już blisko (tym bardziej, że mam już trochę napisane z późniejszej akcji, więc jak przebrnę przez te 2-3 rozdziały, (ale już mniej więcej wiem co napisać!) to pójdzie trochę lepiej mam nadzieję...
no nic... rozdział...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejne dni zleciały całej
trójce dosyć podobnie. Dziewczyny codziennie wychodziły na
poszukiwanie pracy i mieszkania, a Theo... wedle zwyczaju budził się
gdy wychodziły mrucząc zaspane „cześć”, większość dnia się
nudził i ożywał dopiero pod wieczór, gdy wracały. Dzień po
poznaniu się obydwie dziewczyny zyskały nową... nadzieję?...
radość?... energię?... cokolwiek to było, pozwalało im rano
wychodzić pomimo deszczu czy zimna i niezmordowanie aż do wieczora
ramię w ramię przemierzać kolejne ulice i wypatrywać ogłoszeń.
Jednak po tych kilku dniach dziewczyny dopadł kryzys. Optymizm
opuścił je razem z wyjątkowo głośnym grzmotem, a resztki
nadziei, gdy właściciel sklepu, w którym się schroniły chamsko
wyprosił je spod dachu na deszcz. Zanim znalazły inne miejsce,
gdzie mogły trochę przeczekać najgorszą falę, zdążyły
zmoknąć, więc aż do powrotu do hostelu przechodziły przez ich
ciała dreszcze wzmagane co chwilę przez powiewy zimnego wiatru. To
był dzień, w którym gotowe były się rozpłakać i poddać. Gdy w
końcu po ciemku doszły do swojego tymczasowego domu Roxy drżącymi
rękami otworzyła odrapane drzwi i wreszcie znalazły się w suchym,
osłoniętym od wiatru miejscu. W holu pościągały z siebie
płaszcze, które i tak przemoknięte były do suchej nitki i ze
zmarnowanymi minami powlokły się dalej.
- Jak tam Rox? Ktoś musiał dzisiaj wyłowić z tłumu twoją niezwykłą osobowość i zaproponować ci kontrakt na miliard. - Blondyn uśmiechnął się widząc wchodzącą na recepcję czarnowłosą.
- Jesteś taaaki zabawny... Marnujesz tu swój potencjał. Rzuć tę pracę i jedź podbijać sceny kabaretowe. - Mruknęła Roxy sarkastycznie.
- Ta praca mi się podoba...
- Niby co ci się w niej podoba, przecież jest... - Dziewczyna fuknęła zła.
- No właśnie... jest... - Przerwał jej. Avery zdążyła zauważyć w ciągu ostatniego czasu pewne napięcia na linii Roxy – Theo dotyczące kwestii pracy, które były prawdopodobnie w dużej mierze spowodowane temperamentem dziewczyny i tym, że nie mogły znaleźć zatrudnienia. - ...to mi się w niej najbardziej podoba... A wam jak poszło? - Zapytał z lekką złośliwością brzmiącą w jego głosie, na co brunetka ściągnęła usta i skierowała się na schody. - Znowu nic? - Odezwał się łagodniej do Avery, która została w salonie. Dziewczyna tylko niewyraźnie uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.
- Znalazłyśmy parę ogłoszeń o mieszkaniach w okolicy, ale są za drogie. A co do pracy to jeszcze gorzej... na cały etat są oferty, ale to w żaden sposób nas nie ratuje, bo musimy mieć coś na popołudnia albo weekendy, więc... - Ucichła na moment, a potem westchnęła wpatrując się w podłogę. - Żałuję, że nie przyjechałam tu wcześniej, żeby coś załatwić... zaraz zaczyna się rok akademicki, a jesteśmy w proszku... - Mruknęła siadając koło blondyna na kanapie.
- Nie martw się. Będzie dobrze...
- Jeśli zaraz wyciągniesz różdżkę i powiesz, że umiesz się dostać na Grimmauld Place 12, to ci uwierzę. Ale na razie... trochę kiepsko to widzę. - Uśmiechnęła się smutno do chłopaka i powoli wstała. - Przepraszam cię, ale... dzisiaj było okropnie... ja chyba też... pójdę się przebrać i położyć. Dobranoc.
Theo patrzył za szatynką ze współczuciem, dopóki nie zniknęła na schodach, a potem jego wzrok spoczął na mokrych śladach obydwu dziewczyn i coś go tknęło. Zrobiło mu się trochę głupio, że sam tak siedzi i mimo, że często nudziło mu się, to jednak był w dużo wygodniejszej pozycji, niż mieszkanki dwóch pokojów na górze, które ostatnio, co musiał przyznać, wprowadziły trochę życia i uśmiechu w monotonię jego beznadziejnej pracy. Był facetem i czuł, że powinien chociaż spróbować pomóc dziewczynom, a gdy usłyszał zrezygnowanie w cichym głosie Avery i zobaczył smutek w jej oczach, coś pchnęło go do działania. Wyciągnął telefon, chwilę przeglądał kontakty, aż znalazł poszukiwane imię i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Siema, Tim.... Tak, tak, to ja... Słuchaj, mógłbyś coś dla mnie zrobić?...
- Jak tam Rox? Ktoś musiał dzisiaj wyłowić z tłumu twoją niezwykłą osobowość i zaproponować ci kontrakt na miliard. - Blondyn uśmiechnął się widząc wchodzącą na recepcję czarnowłosą.
- Jesteś taaaki zabawny... Marnujesz tu swój potencjał. Rzuć tę pracę i jedź podbijać sceny kabaretowe. - Mruknęła Roxy sarkastycznie.
- Ta praca mi się podoba...
- Niby co ci się w niej podoba, przecież jest... - Dziewczyna fuknęła zła.
- No właśnie... jest... - Przerwał jej. Avery zdążyła zauważyć w ciągu ostatniego czasu pewne napięcia na linii Roxy – Theo dotyczące kwestii pracy, które były prawdopodobnie w dużej mierze spowodowane temperamentem dziewczyny i tym, że nie mogły znaleźć zatrudnienia. - ...to mi się w niej najbardziej podoba... A wam jak poszło? - Zapytał z lekką złośliwością brzmiącą w jego głosie, na co brunetka ściągnęła usta i skierowała się na schody. - Znowu nic? - Odezwał się łagodniej do Avery, która została w salonie. Dziewczyna tylko niewyraźnie uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.
- Znalazłyśmy parę ogłoszeń o mieszkaniach w okolicy, ale są za drogie. A co do pracy to jeszcze gorzej... na cały etat są oferty, ale to w żaden sposób nas nie ratuje, bo musimy mieć coś na popołudnia albo weekendy, więc... - Ucichła na moment, a potem westchnęła wpatrując się w podłogę. - Żałuję, że nie przyjechałam tu wcześniej, żeby coś załatwić... zaraz zaczyna się rok akademicki, a jesteśmy w proszku... - Mruknęła siadając koło blondyna na kanapie.
- Nie martw się. Będzie dobrze...
- Jeśli zaraz wyciągniesz różdżkę i powiesz, że umiesz się dostać na Grimmauld Place 12, to ci uwierzę. Ale na razie... trochę kiepsko to widzę. - Uśmiechnęła się smutno do chłopaka i powoli wstała. - Przepraszam cię, ale... dzisiaj było okropnie... ja chyba też... pójdę się przebrać i położyć. Dobranoc.
Theo patrzył za szatynką ze współczuciem, dopóki nie zniknęła na schodach, a potem jego wzrok spoczął na mokrych śladach obydwu dziewczyn i coś go tknęło. Zrobiło mu się trochę głupio, że sam tak siedzi i mimo, że często nudziło mu się, to jednak był w dużo wygodniejszej pozycji, niż mieszkanki dwóch pokojów na górze, które ostatnio, co musiał przyznać, wprowadziły trochę życia i uśmiechu w monotonię jego beznadziejnej pracy. Był facetem i czuł, że powinien chociaż spróbować pomóc dziewczynom, a gdy usłyszał zrezygnowanie w cichym głosie Avery i zobaczył smutek w jej oczach, coś pchnęło go do działania. Wyciągnął telefon, chwilę przeglądał kontakty, aż znalazł poszukiwane imię i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Siema, Tim.... Tak, tak, to ja... Słuchaj, mógłbyś coś dla mnie zrobić?...
***
Avery wstała później niż w ciągu ostatnich dni. Trochę z powodu zrezygnowania, a trochę przez to, że poprzedniego dnia tak zmarzła, że całą noc trzęsła się z zimna i dopiero nad ranem udało jej się rozgrzać. Poza tym od momentu dojścia do pełnej świadomości słyszała bijące o okna i parapety krople deszczu, który padał tego dnia tak, jakby ktoś tam na górze chciał ponownie utopić cały świat. W jej głowie kolejny raz pojawiła się na chwilę myśl o potrzebie zaopatrzenia się w parasol, ponieważ prawdopodobnie przez mokry płaszcz nie mogłaby wyjść na zewnątrz. Nie, żeby bardzo jej się chciało, ale mimo wszystko. Po dłuższym czasie leżenia, ciągle owinięta szczelnie kołdrą podniosła się do pozycji siedzącej i sięgnęła po telefon, żeby sprawdzić która jest godzina. Gdy odblokowała urządzenie spojrzała tęsknym wzrokiem na tapetę, na której była razem z Liv i Mike'iem. Bardzo za nimi tęskniła, ale po chwili otrząsnęła się kręcąc lekko głową. Strasznie chciała usłyszeć ich głosy i z nimi pogadać, ale... nie mogła. Musiałaby kłamać, albo powiedzieć im, że jest kiepsko. A tego nie chciała. Nie chciała, żeby się martwili i denerwowali. Z westchnieniem odłożyła telefon z powrotem na szafkę i wysunęła się z ciepłej pościeli. Szybko wyciągnęła jakiś sweter i legginsy z plecaka i poszła do łazienki umyć się i ubrać. Nie mając nic innego do roboty, opuściła pokój i zeszła na dół. Zdziwiona stanęła na progu recepcji widząc kręcącego się tam blondyna.
- Hej Theo... wstałeś już? - Zapytała nie próbując ukryć zdziwienia w głosie. Chłopak uśmiechnął się do niej i kiwną głową.
- Taak... też się sobie dziwię... jak się spało?
- Tak mnie wczoraj przewiało, że całą noc było mi zimno... - Mruknęła siadając na kanapie.
- O! A propos... dałem wasze cieknące płaszcze na grzejnik, mam nadzieję, że nie są z jakiegoś dziwacznego materiału i nic im się nie stanie...
- Serio? Dzięki, jesteś kochany. Już myślałam, że będę tydzień czekać, zanim ten płaszcz wyschnie...
- No... miał niezły zapas wody. Ale chyba jest już w miarę wyschnięty... Chcesz herbaty?
- Bardzo... - Obdarowała chłopaka słodkim uśmiechem.
- No i co ja zrobię jak mnie tu zostawicie samego? - Jęknął lekko się naburmuszając, gdy zniknął za ladą recepcji, gdzie schowany miał czajnik elektryczny.
- Jak na razie nie zanosi się na to żebyśmy miały gdzieś iść... - Mruknęła tracąc humor. - Będziesz musiał dać nam jakąś specjalną promocyjną ofertę...
- Zostałabyś tu, jakbyście nie znalazły mieszkania? - Zapytał lekko zdziwiony wyłaniając się spod blatu.
- Wiesz, skoro nie możemy znaleźć mieszkania, na które byłoby nas stać, to możemy albo zostać tutaj, albo wrócić do domu... a jak nie znajdziemy pracy to prędzej czy później ty nas stąd wyrzucisz, bo przestaniemy ci płacić...
- Kurwa... - Mruknął blondyn.
- Co? - Avery przekrzywiła głowę patrząc na chłopaka, który uśmiechnął się niepewnie i podrapał się po karku.
- No bo... wiesz, ja bym bardzo chciał, żebyście zostały, bo jest fajniej jak nie muszę tu tak sam ciągle siedzieć, ale... - Zawahał się i umilkł.
- Ale co?
- Dzwoniłem po ludziach i... chyba... chyba znam kogoś, kto mógłby na ten rok wynająć w miarę tanio mieszkanie. Nie jest chyba jakieś super, ale...
- Theo... Jesteś najlepszy. - Pisnęła Avery rzucając się ze śmiechem na szyję chłopaka.
- Tak, tak... Wiem... - Mruknął we włosy przytulającej się do niego dziewczyny, jednak jego usta uformowały się w uśmiech. - Ale w ramach podziękowania będziecie musiały mnie odwiedzać...
- Theo... jak się okaże, że stać nas na wynajęcie tego mieszkania i dogadamy się z właścicielem to zrobię dla ciebie wszystko. - Powiedziała głosem przepełnionym radością.
- Wszystko? - Zaśmiał się poruszając zabawnie brwiami. Avery rzuciła chłopakowi rozbawione spojrzenie.
- W granicach zdrowego rozsądku.... Theo... Po prostu... Kocham cię! - Avery ponownie przytuliła się do blondyna.
- Tak, tak... i lepiej to zapamiętaj. - Zachichotał rozbawiony entuzjazmem dziewczyny.
- Co tam? Co to za wyznania miłosne? Nasz śpioszek już wstał? - Roxy, która właśnie pojawiła się w drzwiach, zmrużyła lekko oczy spoglądając na przytulającą się dwójkę.
- Roxy! To nie jest już nasz śpioszek tylko wybawca! - Szatynka oderwała się od chłopaka i klasnęła w dłonie.
- No co ty nie powiesz? - Brunetka nadal podejrzliwie przyglądała się blondynowi.
- A zmienisz nastawienie jak ci powiem, że może mamy mieszkanie? - Zapytała z uśmiechem Avery.
- Co? - Wyraz twarzy dziewczyny diametralnie się zmienił z powodu zdziwienia. - Ale jak?
- Theo zna kogoś kto może wynająć mieszkanie.
- No... czyli w końcu się na coś przydałeś. - Mina Roxy wróciła do swojego neutralnego wyrazu, ale na jej ustach zagościł lekki uśmiech, gdy znowu zmierzyła wzrokiem chłopaka.
- Matko, Roxy, nie mogę z tobą. Dlaczego jak jesteś zadowolona zachowujesz się tylko trochę mniej sukowato niż jak jesteś zła? - Jęknął Theo chwytając czajnik i wyszedł z pomieszczenia.
- Zachowuję się mniej sukowato? - Dziewczyna ze zmarszczonymi brwiami zwróciła się do Avery. - Niedobrze... Wychodzę z wprawy... - Uśmiechnęła się i rzuciła na kanapę. - Theo! A kiedy możemy zobaczyć to mieszkanie?! - Krzyknęła w stronę korytarza. Na chwilę zapadła cisza, a potem blondyn wszedł z powrotem do pomieszczenia niosąc czajnik z wodą i spojrzał na brunetkę mrużąc oczy.
- Możecie nawet dzisiaj. - Westchnął podłączając czajnik do prądu. - Znajomy jest w mieście, więc jak chcecie to w dowolnym momencie mogę do niego zadzwonić i umówić spotkanie.
- A gdzie jest to mieszkanie? To znaczy, chodzi mi o to, czy jest gdzieś tu w okolicy? - Zapytała Avery.
- Z tego co wiem to kawałek stąd, ale nie jakoś strasznie daleko. Jeśli chodzi ci o chodzenie na zajęcia to chyba jest odległość do przeżycia.
- No to na co jeszcze czekasz? Dzwoń do tego gościa. - Mruknęła czarnowłosa, ale po spojrzeniu jakie rzucił jej chłopak uśmiechnęła się i dodała przesłodzonym tonem: - Mój najukochańszy Theo... - Blondyn lekko rozchmurzył się i pokręcił głową, ale po chwili wygrzebał z kieszeni telefon i wykręcił odpowiedni numer.
Ale sie ciesze, oslodzialas mi poniedzialkowa robotę :)
OdpowiedzUsuńFajnie, ze Theo tak im pomaga. A one biedne nie moga znalezc żadnej pracy, mam nadzieje, ze to sie zmieni! :)
Oczywiscie nie bylabym soba gdybym nie zapytala o to kiedy bedzie nowy rozdzial o Ivy? Hihi wiec pytam :)
No i na prawde podoba mi sie rozdział, chociaż duzo sie w nim nie Dzieje, ale trzymam Cie za słowo i czekam na Dalsze rozdzialy :)
Pozdrawiam Twoja wierna fanka!
Dziękuję ^^
Usuńno... ale już tak zaraz zaraz zacznie się coś dziać....
tylko chciałam już coś wstawić, a nie mam teraz za bardzo czasu pisać, bo mam sprawy na uczelni do pozałatwiania, no i robię praktykę, więc musiałam przywyknąć po wakacjach do wstawania rano i jak wracam to taaak chce mi się spać, że masakra...
no ale co do Ivy - piszę! po troszeczkę, ale mniej więcej wiem co, więc to jest kwestia kawałka wolnego czasu... myślę, że w weekend powinien pojawić się rozdział ^^ (wcześniej chyba nie, bo do piątku mam praktykę, ale zaraz jak mnie puszczą, to dopiszę rozdział do jakiejś rozsądniejszej długości i go wstawię)
...
to wszystko przez to, że próbuję pisać za dużo naraz... nie dość, że próbuję właśnie ogarnąć rozdziały na te trzy opowiadania, to wzięło mnie na pisanie jeszcze czegoś i tak skaczę pisząc po dwie linijki w wolnych chwilach...
w każdym razie to co myślę mogę obiecać to: weekend - Ivy, a zaraz po weekendzie mam nadzieję, że skończę rozdział do You don't want me :)
Trzymaj się! :*
Kochana!
OdpowiedzUsuńWiem cos na temat wstawania do pracy, wiec lacze sie z Toba w bolu..
Ciesze sie z tego co napisalas, juz nie moge sie doczekac rozdzialu i tego nowego opowiadania nad ktorym pracujesz :)
Mimo tego, ze zabralas się za duzo rzeczy na raz, Radzisz sobie świetnie. Bardzo sie ciesze ze starasz sie tak dodawac Rozdzialy.
Nie przepracowywuj sie zbytnio :)
Ja na weekend jade do domu i juz nie moge sie doczekac az zjem pierogi mojej mamuski hihi ;)
Ty tez sie nie puszczaj! :)
Buzka!