poniedziałek, 13 kwietnia 2015

chapter six: in search of advice.

Cześć cześć ptaszyny!
wiem, wiem... znowu, właściwie jak zwykle jestem pospóźniana, ale... nie będę szukać wymówek, tylko otwarcie przyznaję: jestem taaaaka leniwaaaa.... to straszne :P

zgodnie z uwagami (jeszcze raz dzięki Anastasia Stark ^^) zmieniłam troszeczkę czcionkę, mam nadzieję, że jest lepiej :D

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obudził ją dźwięk dzwoniącego telefonu. Urządzenie znajdowało się obok niej, na łóżku, wsunięte lekko pod poduszkę. 

- Taak? - Zachrypiała zaspanym głosem.

- Dziecko?! Co się z tobą dzieje? - W słuchawce odezwał się pełen niepokoju dobrze znany dziewczynie kobiecy głos.

- Och... Mamo, cześć.

- Ty mi tu nie ochuj teraz.... Dlaczego nie zadzwoniłaś? Martwiłam się!

- Przepraszam, po prostu wszystko tak się pokręciło, że nie miałam głowy... - Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i oparła plecami o ścianę.

- Coś się stało? Skarbie, wszystko z tobą w porządku? - Z głosu kobiety wciąż nie znikał niepokój.

- Nie mamuś. Wszystko jest okej. Po prostu... eeee... nie mam pojęcia jakim cudem, ale jest dobrze. - Avery uśmiechnęła się na myśl o ubiegłym dniu.

- Na pewno? A jak poszły ci te rozmowy w szkole?

- Wiesz...to było trochę niesamowite... Bo tam gdzie złożyłam papiery mnie nie przyjęli.. - Momentalnie usłyszała, jak kobieta po drugiej stronie słuchawki wciąga powietrze i była pewna, że za chwilę znowu zacznie lamentować, więc dodała szybko. - ...ale jeden z członków komisji podał mi adres innej szkoły i... no tam rozmawiałam z takim...panem, który obejrzał moje prace i powiedział, żebym przyszła na rozpoczęcie roku. Nawet nie wiesz jak się wczoraj stresowałam...


- Ty mi nie mów o stresie. Wiesz jak ja się przez ciebie stresowałam! - Mama znowu przybrała zdenerwowany głos.


- Mamo, przepraszam... Wiesz, że nie chciałam... - Mruknęła dziewczyna wiedząc, że kobieta bardzo przeżywała jej wyjazd.


- Kochanie, wiesz, że się martwię... Nigdy nie wyjeżdżałaś tak daleko. - Kobieta ściszyła głos, w którym na powrót zapanował spokój. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie.


- Wiem... Wczoraj po prostu poszłam bardzo wcześnie spać. Dosłownie od razu padłam i zasnęłam.


- Skarbie, uważaj tam na siebie...


- Uważam, nie martw się... Pozdrów Liv i Mike'a. Trzymajcie się i nie martw się, zadzwonię jak uda mi się coś pozałatwiać. Tęsknię za wami...


- Trzymaj się kochanie.

- Pa.
 

Po usłyszeniu przerywanego sygnału w telefonie, Avery przez moment wpatrywała się w ścianę przed sobą, ale wreszcie westchnęła, przetarła twarz dłońmi i powoli zsunęła nogi z łóżka. Z torby wygrzebała koszulkę i skierowała się do łazienki. Koszulkę, którą miała na sobie zdjęła, przeprała i rozwiesiła na podniszczonym krześle, które stało pod ścianą niedaleko okna, przy okazji stwierdzając, że pogoda nie zachęcała za bardzo do wychodzenia, ale szare chmury tym razem przynajmniej nie groziły nagłym deszczem. Szatynka umyła się szybko, bo ciepłej wody nadal nie było, tak samo jak prądu. Odświeżona i orzeźwiona ubrała się cieplej, wzięła kurtkę w garść, przewiesiła torbę przez ramię i skierowała się na dół zaraz po tym, jak zamknęła pokój. 
Pomyślała, że musi coś zjeść, bo żołądek dawał się jej we znaki, szczególnie, że jej wczorajsze posiłki ograniczały się do bardzo wczesnego śniadania i dwóch drożdżówek, które zjadła w drodze ze sklepu do miejsca jej noclegu. Poza tym musiała poszukać jakiegoś akademika lub innego mieszkania, bo nie mogła spędzić całego semestru w tym dziwnym hosteliku. Miała też nadzieję, że uda jej się rozejrzeć za pracą. Bardzo potrzebowała dopływu gotówki, tak, żeby móc opłacić czynsz i jedzenie. Nie chciała obarczać tym mamy. Miała nadzieję, że Theo, który wydał jej się bardzo pozytywnym osobnikiem, poradzi jej coś. Cicho zeszła na parter i zaczęła rozglądać się za chłopakiem. Na dole panowała cisza, ale nie zniechęciło to dziewczyny, która zaczęła spokojne i systematyczne poszukiwania wesołego blondyna. Znalazła go w końcu zwiniętego i cicho pochrapującego na kanapie. Chłopak tak smacznie i słodko spał, że dziewczyna normalnie nie miałaby go serca budzić, ale po pierwsze nie chciała znikać tak bez słowa, a po drugie miała nadzieję, że chłopak doradzi jej coś. 


- Theo... hej... Theo, obudź się. - Avery lekko szturchnęła chłopaka w ramię. Blondyn przez chwilę coś mruczał pod nosem, ale w końcu otworzył zaspane oczy i nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na szatynkę.


- Co się dzieje?


- Cześć. To ja. - Avery uśmiechnęła się do zaspanego chłopaka.


- Och. To ty. Hej. Sorry, że tak... ykhm... -Uśmiechnął się nieporadnie wskazując na kanapę, na której podsypiał.


- Nie przejmuj się tym. Mój brat też tak czasem śpi. - Szatynka uśmiechnęła się delikatnie na myśl o ciemnym blondynie. Theo wstał, przeciągnął się i przyjrzał dziewczynie.


-Wybierasz się gdzieś?


-Tak. Właściwie tak... Muszę pozałatwiać parę spraw.


-Ale jeszcze tu wracasz?


-Tak... Zostawiłam resztę rzeczy w pokoju. Ymmm... zapłacić ci teraz za ten nocleg, czy zostawić jakiś dokument?


-Nie ma sprawy. - Machnął lekceważąco ręką. - Zostawiasz rzeczy... rozumiem, że i tak po nie wrócisz... Jak chcesz mi coś zostawić to możesz dać mi swój numer. - Na usta blondyna wpłynął uroczy, chłopięcy uśmiech, za sprawą którego jego policzki ozdobiły delikatne dołeczki. Gdy Avery odwzajemniła uśmiech, Theo wygrzebał z kieszeni telefon i podał go dziewczynie.


- To tylko dlatego, że wierzę, że ludzie z dołeczkami nie mają złych intencji. - Zaśmiała się zwracając chłopakowi jego własność, gdy tylko wpisała tam rządek cyfr.


- Ja nie mam żadnych dołeczków! - Blondyn udał oburzonego. - I nie próbuj mówić, że jestem uroczy, bo się załamię.. - Dodał wzdychając.


- Jesteś zupełnie nieuroczy. - Avery poklepała chłopaka po ramieniu.


- Dziękuję.


- Słuchaj... Mam takie pytanie... - Zaczęła niepewnie.


- Wal śmiało.


- Nie wiesz może czy gdzieś najlepiej w pobliżu można znaleźć jakąś pracę?


- Kurczę... zaproponowałbym ci pracę tutaj, ale obawiam się, że szef prędzej mnie wywali i zamknie tę budę, niż zatrudni tu więcej osób. Właściwie ciągle się zastanawiam dlaczego jeszcze tego nie zrobił. Może zapomniał, że jeszcze nie zburzyli tej rudery. Chociaż to nie tłumaczy dlaczego wciąż dostaję kasę za siedzenie tutaj... Tak czy inaczej... Tak całkiem blisko to nie wiem... Musiałabyś zerknąć na słupy albo do gazet, ale najbardziej prawdopodobne, to że znajdziesz takie ogłoszenia po prostu przyklejone do szyby w miejscu, gdzie szukają pracownika. - Chłopak stał pocierając dłonią kark i przez moment zapatrzył się w podłogę, jakby naprawdę ciężko się nad tym zastanawiał. W końcu pokręcił bezradnie głową. - No, nie mam pojęcia... Nie wiem, czy to jest najlepsza okolica do szukania pracy. Ale porozglądać się możesz. Dzisiaj już przynajmniej nie leje. - Blondyn uśmiechnął się lekko.


- No tak. - Avery odwzajemniła uśmiech. W porównaniu do wczorajszego wieczora, ten poranek wydawał się wyjątkowo cichy, nie było już słychać kropel bębniących o szyby czy dach. Dziewczyna odłożyła torbę na stolik i nałożyła na siebie kurtkę, którą trzymała dotychczas w garści. - No nic, to będę leciała. - Mruknęła przekładając torbę przez ramię. - Dzięki za porady... Eeee... nie wiem kiedy wrócę, ale jeśli się nie zgubię to na pewno przed wieczorem będę. Także nie zamykaj wcześniej jakby co. - Szatynka posłała chłopakowi jeszcze jeden szczery uśmiech i odwróciła się w stronę wyjścia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

(wiem, że krótko, ale wolę tu niż potem w połowie sceny przerywać)

1 komentarz:

  1. Heeeeeej!! A to Ci niespodzianka.
    Rozdzial super, choc masz racje faktycznie krotki. Theo jaki fajny jest. Avery ma szczescie ze trafila na niego :)
    Wiesz na pewno, ze czekam na kolejny z wielką niecierpliwością :)
    Pozdrawiam Asiek :)

    OdpowiedzUsuń