Cześć cześć ptaszyny!
wiem, wiem... znowu, właściwie jak zwykle jestem pospóźniana, ale... nie będę szukać wymówek, tylko otwarcie przyznaję: jestem taaaaka leniwaaaa.... to straszne :P
zgodnie z uwagami (jeszcze raz dzięki Anastasia Stark ^^) zmieniłam troszeczkę czcionkę, mam nadzieję, że jest lepiej :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudził ją dźwięk dzwoniącego
telefonu. Urządzenie znajdowało się obok niej, na łóżku,
wsunięte lekko pod poduszkę.
- Taak? - Zachrypiała zaspanym głosem.
- Dziecko?! Co się z tobą dzieje? - W słuchawce odezwał się pełen niepokoju dobrze znany dziewczynie kobiecy głos.
- Och... Mamo, cześć.
- Ty mi tu nie ochuj teraz.... Dlaczego nie zadzwoniłaś? Martwiłam się!
- Przepraszam, po prostu wszystko tak się pokręciło, że nie miałam głowy... - Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i oparła plecami o ścianę.
- Coś się stało? Skarbie, wszystko z tobą w porządku? - Z głosu kobiety wciąż nie znikał niepokój.
- Nie mamuś. Wszystko jest okej. Po prostu... eeee... nie mam pojęcia jakim cudem, ale jest dobrze. - Avery uśmiechnęła się na myśl o ubiegłym dniu.
- Na pewno? A jak poszły ci te rozmowy w szkole?
- Wiesz...to było trochę niesamowite... Bo tam gdzie złożyłam papiery mnie nie przyjęli.. - Momentalnie usłyszała, jak kobieta po drugiej stronie słuchawki wciąga powietrze i była pewna, że za chwilę znowu zacznie lamentować, więc dodała szybko. - ...ale jeden z członków komisji podał mi adres innej szkoły i... no tam rozmawiałam z takim...panem, który obejrzał moje prace i powiedział, żebym przyszła na rozpoczęcie roku. Nawet nie wiesz jak się wczoraj stresowałam...
- Ty mi nie mów o stresie. Wiesz jak
ja się przez ciebie stresowałam! - Mama znowu przybrała
zdenerwowany głos.
- Mamo, przepraszam... Wiesz, że nie
chciałam... - Mruknęła dziewczyna wiedząc, że kobieta bardzo
przeżywała jej wyjazd.
- Kochanie, wiesz, że się martwię...
Nigdy nie wyjeżdżałaś tak daleko. - Kobieta ściszyła głos, w
którym na powrót zapanował spokój. Dziewczyna uśmiechnęła się
do siebie.
- Wiem... Wczoraj po prostu poszłam
bardzo wcześnie spać. Dosłownie od razu padłam i zasnęłam.
- Skarbie, uważaj tam na siebie...
- Uważam, nie martw się... Pozdrów
Liv i Mike'a. Trzymajcie się i nie martw się, zadzwonię jak uda mi
się coś pozałatwiać. Tęsknię za wami...
- Trzymaj się kochanie.
- Pa.
Po usłyszeniu przerywanego sygnału w
telefonie, Avery przez moment wpatrywała się w ścianę przed sobą,
ale wreszcie westchnęła, przetarła twarz dłońmi i powoli zsunęła
nogi z łóżka. Z torby wygrzebała koszulkę i skierowała się do
łazienki. Koszulkę, którą miała na sobie zdjęła, przeprała i
rozwiesiła na podniszczonym krześle, które stało pod ścianą
niedaleko okna, przy okazji stwierdzając, że pogoda nie zachęcała
za bardzo do wychodzenia, ale szare chmury tym razem przynajmniej nie
groziły nagłym deszczem. Szatynka umyła się szybko, bo ciepłej
wody nadal nie było, tak samo jak prądu. Odświeżona i orzeźwiona
ubrała się cieplej, wzięła kurtkę w garść, przewiesiła torbę
przez ramię i skierowała się na dół zaraz po tym, jak zamknęła
pokój.
Pomyślała, że musi coś zjeść, bo żołądek dawał się
jej we znaki, szczególnie, że jej wczorajsze posiłki ograniczały
się do bardzo wczesnego śniadania i dwóch drożdżówek, które
zjadła w drodze ze sklepu do miejsca jej noclegu. Poza tym musiała
poszukać jakiegoś akademika lub innego mieszkania, bo nie mogła
spędzić całego semestru w tym dziwnym hosteliku. Miała też
nadzieję, że uda jej się rozejrzeć za pracą. Bardzo potrzebowała
dopływu gotówki, tak, żeby móc opłacić czynsz i jedzenie. Nie
chciała obarczać tym mamy. Miała nadzieję, że Theo, który wydał
jej się bardzo pozytywnym osobnikiem, poradzi jej coś. Cicho zeszła
na parter i zaczęła rozglądać się za chłopakiem. Na dole
panowała cisza, ale nie zniechęciło to dziewczyny, która zaczęła
spokojne i systematyczne poszukiwania wesołego blondyna. Znalazła
go w końcu zwiniętego i cicho pochrapującego na kanapie. Chłopak
tak smacznie i słodko spał, że dziewczyna normalnie nie miałaby
go serca budzić, ale po pierwsze nie chciała znikać tak bez słowa,
a po drugie miała nadzieję, że chłopak doradzi jej coś.
- Theo... hej... Theo, obudź się. -
Avery lekko szturchnęła chłopaka w ramię. Blondyn przez chwilę
coś mruczał pod nosem, ale w końcu otworzył zaspane oczy i
nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na szatynkę.
- Co się dzieje?
- Cześć. To ja. - Avery uśmiechnęła
się do zaspanego chłopaka.
- Och. To ty. Hej. Sorry, że tak...
ykhm... -Uśmiechnął się nieporadnie wskazując na kanapę, na
której podsypiał.
- Nie przejmuj się tym. Mój brat też
tak czasem śpi. - Szatynka uśmiechnęła się delikatnie na myśl o
ciemnym blondynie. Theo wstał, przeciągnął się i przyjrzał
dziewczynie.
-Wybierasz się gdzieś?
-Tak. Właściwie tak... Muszę
pozałatwiać parę spraw.
-Ale jeszcze tu wracasz?
-Tak... Zostawiłam resztę rzeczy w
pokoju. Ymmm... zapłacić ci teraz za ten nocleg, czy zostawić
jakiś dokument?
-Nie ma sprawy. - Machnął
lekceważąco ręką. - Zostawiasz rzeczy... rozumiem, że i tak po
nie wrócisz... Jak chcesz mi coś zostawić to możesz dać mi swój
numer. - Na usta blondyna wpłynął uroczy, chłopięcy uśmiech, za
sprawą którego jego policzki ozdobiły delikatne dołeczki. Gdy
Avery odwzajemniła uśmiech, Theo wygrzebał z kieszeni telefon i
podał go dziewczynie.
- To tylko dlatego, że wierzę, że
ludzie z dołeczkami nie mają złych intencji. - Zaśmiała się
zwracając chłopakowi jego własność, gdy tylko wpisała tam
rządek cyfr.
- Ja nie mam żadnych dołeczków! -
Blondyn udał oburzonego. - I nie próbuj mówić, że jestem uroczy,
bo się załamię.. - Dodał wzdychając.
- Jesteś zupełnie nieuroczy. - Avery
poklepała chłopaka po ramieniu.
- Dziękuję.
- Słuchaj... Mam takie pytanie... -
Zaczęła niepewnie.
- Wal śmiało.
- Nie wiesz może czy gdzieś
najlepiej w pobliżu można znaleźć jakąś pracę?
- Kurczę... zaproponowałbym ci pracę
tutaj, ale obawiam się, że szef prędzej mnie wywali i zamknie tę
budę, niż zatrudni tu więcej osób. Właściwie ciągle się
zastanawiam dlaczego jeszcze tego nie zrobił. Może zapomniał, że
jeszcze nie zburzyli tej rudery. Chociaż to nie tłumaczy dlaczego
wciąż dostaję kasę za siedzenie tutaj... Tak czy inaczej... Tak
całkiem blisko to nie wiem... Musiałabyś zerknąć na słupy albo
do gazet, ale najbardziej prawdopodobne, to że znajdziesz takie
ogłoszenia po prostu przyklejone do szyby w miejscu, gdzie szukają
pracownika. - Chłopak stał pocierając dłonią kark i przez moment
zapatrzył się w podłogę, jakby naprawdę ciężko się nad tym
zastanawiał. W końcu pokręcił bezradnie głową. - No, nie mam
pojęcia... Nie wiem, czy to jest najlepsza okolica do szukania
pracy. Ale porozglądać się możesz. Dzisiaj już przynajmniej nie
leje. - Blondyn uśmiechnął się lekko.
- No tak. - Avery odwzajemniła
uśmiech. W porównaniu do wczorajszego wieczora, ten poranek wydawał
się wyjątkowo cichy, nie było już słychać kropel bębniących o
szyby czy dach. Dziewczyna odłożyła torbę na stolik i nałożyła
na siebie kurtkę, którą trzymała dotychczas w garści. - No nic,
to będę leciała. - Mruknęła przekładając torbę przez ramię.
- Dzięki za porady... Eeee... nie wiem kiedy wrócę, ale jeśli się
nie zgubię to na pewno przed wieczorem będę. Także nie zamykaj
wcześniej jakby co. - Szatynka posłała chłopakowi jeszcze jeden
szczery uśmiech i odwróciła się w stronę wyjścia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(wiem, że krótko, ale wolę tu niż potem w połowie sceny przerywać)
Heeeeeej!! A to Ci niespodzianka.
OdpowiedzUsuńRozdzial super, choc masz racje faktycznie krotki. Theo jaki fajny jest. Avery ma szczescie ze trafila na niego :)
Wiesz na pewno, ze czekam na kolejny z wielką niecierpliwością :)
Pozdrawiam Asiek :)