- A ty znowu tu? - Mruknął, gdy
podeszła do baru. Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko poprosiła
Nialla o osiem setek wódki. - Jeden weekend to nie za dużo dla
twojej delikatnej psychiki?
- Nie wiem o czym mówisz.
- Nie wystarczy ci jednorazowa
przygoda w świecie dorosłych? Nie czas wracać do mamy? -
Uśmiechnął się w kpiący sposób.
- Zayn.. - Mruknął Niall podając
dziewczynie tacę. - ...daj spokój. - Avery zabrała zamówienie i
obróciła się w stronę sali, ale zanim odeszła dostatecznie
daleko usłyszała syknięcie bruneta.
- Kurwa, nie chcę jej tutaj... -
Dalsze słowa mężczyzny utonęły w szumie rozmów na sali. Avery
westchnęła zmuszając się do lekkiego uśmiechu, gdy stawiała
zamówienie na stole. A w zeszły weekend cieszyła się z pracy.
Jeżeli brunet zamierzał jej tak „umilać” czas, to miał szansę
dopiąć swego i sprawić, że zrezygnuje. Została przywołana do
innego stolika, przy którym siedzieli dwaj młodzi mężczyźni.
Zamówili whisky, a gdy dziewczyna wróciła do nich z zamówieniem,
jeden z nich złapał ją za nadgarstek, gdy stawiała przed nim
szklankę i zapytał:
- Nie usiadłabyś na chwilę z nami?
- Nie mogę. - Odpowiedziała
spokojnie i spróbowała zabrać rękę.
- Na chwilę.
- Przepraszam, ale mógłbyś mnie
puścić? Nie zamierzam tracić tej pracy, a z tego co wiem,
przysiadanie się do klientów jest na to sposobem.
- Jest jakiś problem? - Avery
usłyszała niedaleko siebie głos jednego z ochroniarzy.
- Jest jakiś przepis zakazujący
kelnerkom siadania z klientami? - Zapytał z lekkim uśmiechem ten,
który ją trzymał.
- Z tego co wiem, to nie, ale jest
ruch, a kelnerki są tylko dwie, więc jeśli dostaliście
zamówienie, to mógłbyś dać jej pracować. - Mężczyzna
przewrócił oczami i wycofał rękę. Avery mruknęła ciche
„dzięki” ochroniarzowi, który lekko się do niej uśmiechnął
i skinął głową, a dziewczyna oddaliła się do innego stolika i
zebrała puste szklanki.
- Co tam kwiatuszku, źli, brzydcy
ludzie cię zaczepiają? - Zayn, nadal z kpiącym uśmieszkiem wciąż
siedział przy barze i najwyraźniej obserwował dziewczynę.
- Kogo nazywasz brzydkim Zayn? Chyba
siebie. - Avery obróciła się i zobaczyła dwóch mężczyzn
zbliżających się do baru, przy którym zajęli wysokie stołki. -
Skoro nie możesz posiedzieć z nami, to przyszliśmy tutaj. -
Uśmiechnął się do szatynki.
- Chcecie wpaść za pedofilię? Nie
wiedziałem, że kręcą was dzieci.
- Nie wiem kogo ty nazywasz
dzieckiem... Ale jeśli chciałabyś mówić do mnie „tatusiu” to
będzie mnie to kręcić, skarbie. - Puścił oko do Avery.
- Kurwa, nie mogę. - Zayn wstał i
odwrócił się w stronę sceny.
Mężczyźni nie okazali się jakoś
bardzo natarczywi, chociaż wyraźnie próbowali ją zagadać, ale
tym przepłoszeniem Zayna zyskali trochę w oczach dziewczyny. Potem
wdali się w rozmowę z Niallem, a po jakimś czasie zniknęli na
parkiecie. Po tym nie wydarzyło się już nic specjalnie
odbiegającego od normy i mogła się cieszyć tym, że słyszała
głos bruneta śpiewającego, a nie czepiającego się jej. Pracowała
bez specjalnych przeszkód aż do czasu zamykania klubu, gdy
zbierając pozostawione kieliszki i szklanki, stojąc niedaleko
jednego z wyjść usłyszała zdenerwowany głos Zayna:
- ...nawet nie wiesz jak... ale nie
zwolni jej, bo myśli, że tak się nią podniecają. Kurwica mnie
bierze. - Na moment ucichł. - Kurwa. Pewnie z litości ją trzyma,
nie wiem. Powinna wylecieć.
Avery przygryzła wargę, nie chcąc
dalej słuchać chłopaka. Czuła się w tym momencie jak jakiś
niepożądany intruz. Wiedziała, że inni tak nie uważają, ale nie
mogła tak całkiem zignorować słów bruneta.
- To chyba ostatnie. - Mruknęła
cicho i obejrzała się jeszcze raz po sali, w której ostatni stolik
sprzątany był przez Carę.
- Hej, wszystko w porządku? - Niall
spojrzał na dziewczynę przekrzywiając głowę. - Chcesz kieliszek
wina?
- Nie, dzięki... po prostu jestem już
zmęczona, miałam zajęcia od rana. Pójdę zobaczyć czy Louis jest
już gotowy. Trzymaj się. - Dziewczyna wymusiła jeszcze uśmiech i
skierowała się po swoje rzeczy, a potem do wyjścia na parkiet.
Nieszczęście chciało, żeby na koniec była jeszcze zmuszona do
minięcia w korytarzu Zayna z jakąś dziewczyną. Oboje patrzyli na
nią z lekceważącymi uśmiechami, chociaż dziewczyna wydawała się
pod takim wpływem alkoholu, że nie do końca kontrolowała lekki
chichot.
- Co taka skwaszona? Ominęła cię
dobranocka? - Avery nie miała ani ochoty ani siły zwracać na niego
uwagę. Chciała tylko jak najszybciej znaleźć się we własnym
łóżku i zasnąć. Nie przemyślała tylko, że wyspanie się nie
zmieni w żaden sposób nastawienia Zayna do niej. Jakby postawił
sobie za zadanie sprawianie, żeby dziewczyna czuła się źle w
klubie. Nie to, żeby jakoś często się do niej zbliżał, ale jak
już był gdzieś w pobliżu, to zwykle do jej uszu dochodziło coś,
przez co z jej ust znikał lekki uśmiech, z którym obsługiwała
gości. Było jej przykro z tego powodu. Była pewna, że brunet jej
nie lubi, chociaż nie wiedziała dlaczego, ale gdy pod koniec zmiany
w niedzielę zagrodził jej drogę i z oddechem wypełnionym
procentami wysyczał, że powinna zniknąć, chociaż ubrał to w
bardziej niecenzuralne słowa, zaczęła się go trochę bać.
Podczas krótkiego snu przyśnił się jej jego kpiący uśmiech, z
którym mówił, żeby wynosiła się z jego klubu, więc gdy w
poniedziałek wstawała na zajęcia i weszła półprzytomna do
kuchni, Roxy spojrzała na nią i zmarszczyła brwi. Avery delikatnie
westchnęła i posłała niemrawy uśmiech brunetce.
- Co się stało?
- Nic.
- Takie kity to możesz matce przez
telefon wciskać. Pytam jeszcze raz: co się stało?
- Po prostu... - Westchnęła i
przetarła zaspane oczy wierzchem dłoni. - ...nie wiem, czy praca w
tym klubie to był najlepszy pomysł...
- Dlaczego? - Roxy skupiła wzrok na
przyjaciółce, a po chwili ciszy jej oczy lekko się rozszerzyły. -
Ktoś ci coś zrobił?! Jak tam pójdę to tak go załatwię, że...
- Nie, Roxy... nie stało się nic, co
byś mogła śledzić i opisywać w artykule...
- Mam w dupie jakiś artykuł. Kto ci
coś zrobił?
-Nikt mi nic takiego nie
zrobił...tylko...
- Tylko co?
- Po prostu źle się tam czuję.
- Przez kogo?... Avery, powiedz mi,
proszę. - Dziewczyna westchnęła i spojrzała na brunetkę.
- Wiesz, jak to jest jak się ktoś
przyczepi do ciebie bez powodu i jest niemiły?
- No.
- To właśnie jest taki facet, który
tam pracuje i nie wiem dlaczego tak się mnie czepia.
- Dupek. Pokażesz mi go i postaram
się, żeby miał paskudny wieczór. Co ty na to? Pójdę z tobą w
następny weekend.
- Nie wiem, Roxy, czy to jest
najlepszy pomysł.
- I tak mi nie zabronisz tam pójść...
Na szczęście dla dziewczyny, gdy już
minął poniedziałek, jej uwaga zwróciła się na studia, a miejsce
Zayna zajął Levi, który był cudownym przeciwieństwem muzyka,
chociaż z wyglądu nie różnili się aż tak bardzo – obaj wysocy
bruneci – to charakterami zupełnie się nie przypominali. Dzięki
wspólnemu projektowi mieli pretekst, żeby więcej rozmawiać,
chociaż nie były to wyłącznie rozmowy o szkole. W środę, po raz
kolejny korzystając z małej ilości zajęć, spotkali się u Avery,
żeby zacząć opracowywać prace na malarstwo. Levi narobił
zadziwiająco dużo zdjęć panu Mccoyowi, dzięki czemu nie mieli
problemu z wyborem kilku kadrów do przerobienia na portrety. Poza
projektem wyprodukowali również obraz, na którym umieścili
swojego nauczyciela w scenie niczym z „Bravehearta” w pięknym
kilcie i z mieczem – jako nawiązanie do jego wyraźnego szkockiego
akcentu – stwierdzając, że jeśli przeżyją wszystkie zajęcia z
nim, to w prezencie dadzą mu to arcydzieło. Zdecydowanie znajomość
z Levim rekompensowała dziewczynie obecność Zayna.
W czwartek pod wieczór do pokoju Avery
wparowała Roxy i pomacała w jej stronę groźnie palcem, tak, że
szatynka myślała już, że przyjaciółka ma do niej jakieś
pretensje, ale usłyszała:
- Nie rezygnuję z tego, żeby dać
popalić temu kretynowi z klubu, ale... rozchorowała się
dziewczyna, która miała jechać pomagać przy takim reportażu i
nie mają innych chętnych na wyjazd na ostatnią chwilę, więc tak
jak normalnie by pewnie mnie nie wzięli to z tego wszystkiego
dostałam propozycję pojechania z ekipą.... Także nie będzie mnie
przez weekend... ale żeby nie było – idę z tobą za tydzień.
Tak? Żebyś mi się potem nie wymigiwała. - Avery mierzona
spojrzeniem zmrużonych oczu Roxy tylko wzruszyła ramionami.
- Jak chcesz. - Wiedziała, że nie ma
sensu dyskutować z postanowieniem brunetki, bo po prostu dziewczyna
powie jej, że nic ją to nie obchodzi i i tak pójdzie.
- Tak?
- Roxy, nie martw się. Nie ma sprawy.
Mam tam Louisa i innych, więc spoko. - Nawet nie przejmowała się w
tym momencie aż tak brunetem z klubu, bo minęło trochę czasu od
kiedy ostatnio go widziała i jej emocje nieco opadły.
Miała nadzieję, że po prostu okaże się, że Zayn miał zły
tydzień ostatnio i tym razem będzie normalnie. Jakoś nie martwiła
się tym dopóki nie musiała tam iść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz