czwartek, 20 kwietnia 2017

chapter eighteen: sexy red riding hood.

Następnego dnia przez całe przedpołudnie w mieszkaniu dziewczyn zalegała cisza. Avery zmęczona późnym powrotem ocknęła się dopiero po jedenastej, a Roxy jak zwykle, gdy nie musiała wychodzić, wstawała koło południa. Gdy szatynka parzyła sobie herbatę, do kuchni weszła ziewając czarnowłosa.
- I jak było? - Zapytała i znowu ziewnęła.
- Fajnie. To znaczy trochę późno się kończy, ale jest w porządku.
- I co? Chcesz tam pracować?
- Tak. Ludzie są w porządku. Właściciel jest miły... Lou powiedział, że zwykle będzie mógł podrzucać mnie do domu. Chyba... zanim zapomnę powinnam przeczytać umowę i podpisać... - Avery powoli podniosła się z krzesła i poszła szukać torby, w której znajdowały się dokumenty przekazane jej w nocy przez właściciela. Wróciła do kuchni, w której rozniósł się zapach kawy i chwilę przebiegała wciąż zaspanym wzrokiem po kolejnych punktach umowy, gdy doszła do wynagrodzenia, na którym zdziwiona zatrzymała się i po chwili wpatrywania się w sumę podetknęła umowę Roxy i wskazała palcem.
- Jestem zbyt zaspana i dwoją mi się zera w oczach, czy tu jest napisane tysiąc funtów?
- O kurde, dziewczyno... jesteś pewna, że to jest tylko kelnerowanie?
- Noo... tak tu jest napisane... - Wskazała wcześniejszy punkt, w którym wyraźnie widniało słowo „kelnerka”.
- A mogłam pójść tam z tobą... - Westchnęła brunetka.
- Możesz iść ze mną i zapytać czy nie potrzebują więcej kelnerek, albo ja mogę zapytać jak będę oddawać dziś umowę.
- Nie no, żartuję... to znaczy nie miałabym nic przeciwko zarabianiu tyle, ale wolę pracować tam, gdzie teraz, bo jak mi trochę zaufają to może pozdobywam nieco doświadczenia dziennikarskiego i będę miała co wpisywać do CV. Tylko pamiętaj... jak ktoś cię będzie tam próbował wykorzystywać do... niekelnerowania... to masz mi powiedzieć i zobaczą co to dziennikarstwo śledcze!
Avery uśmiechnęła się lekko do Roxy, która wojowniczo wymachiwała łyżeczką. Chyba i tak nie do końca była w stanie uwierzyć, że nie jest to błąd, więc postanowiła upewnić się w tej sprawie u właściciela. Był też punkt, który mówił, że możliwe są premie związane z większymi projektami i organizacja wydarzeń zewnętrznych, co nie mówiło dużo dziewczynie. W gruncie rzeczy miała wpisać tylko swoje dane i podpisać się na umowie, więc pomyślała, że może to zrobić równie dobrze na miejscu, po rozmowie z właścicielem, więc schowała jeden egzemplarz umowy do torby, a drugi włożyła do teczki z dokumentami i umieściła ją w szafce w pokoju. Potem jej uwagę pochłonęło zadanie na zajęcia, więc kilka godzin spędziła na rysowaniu, dopóki nie przyszła pora na zjedzenie czegoś i zebranie się do pracy. W czasie obiadu przypomniały jej się słowa właściciela a propos ubioru i zdała sobie sprawę, że nie ma sukienek. Zabrała ze sobą niewiele rzeczy i nie planowała wybierania się gdziekolwiek w sukience, tym bardziej, że robiło się coraz chłodniej, a przed wiosną i tak planowała być w domu. Zmarszczyła brwi i poszła do pokoju brunetki.
- Roxy, nie masz pożyczyć jakiejś sukienki?
- Pewnie, że mam. A jaką byś chciała?
- No nie wiem... jakąś kolorową... właściciel powiedział...
- Myślałam, że nie ma dress code'u?
- No bo nie ma, ale wczoraj powiedział, żebym przychodziła w sukience, więc...
- Hmm... tylko pamiętaj, jakby próbował wykorzystać to, że masz na sobie sukienkę...
- Roxy... jak on ma wykorzystać to, że mam na sobie sukienkę?
- Źle... może to bardzo źle wykorzystać... nie wiesz, że sukienka to łatwiejszy dostęp?
- Roxy... proszę cię... wczoraj jak ktoś mnie złapał za ramię to po kilku sekundach był przy mnie ochroniarz...
- Ale pamiętaj: dziennikarstwo śledcze i mogę ich zniszczyć, gdyby ci coś zrobili... Ej, może skopiuję sobie twoją umowę jako dowód?
- Roxy, przysięgam ci, że jeśli ktoś zachowa się... nieodpowiednio będąc trzeźwym to pierwsza się o tym dowiesz... pozwolę ci nawet założyć na mnie podsłuch albo ukrytą kamerę... ale może na razie uznamy jakieś... domniemanie niewinności?
- Czekaj, już wiem jak zacznę artykuł. - Roxy przybrała specyficzny ton i zaczęła: - „Była ufna i nie wierzyła w złe intencje ludzi. Chociaż pożądliwe spojrzenia podążały za nią co wieczór, zdawała się ich nie zauważać. Myślała, że jest tam bezpieczna. Przekonały ją obietnice właściciela, mimo tego, co spotkało ją tam za pierwszym razie. A było to niczym przestroga, żeby nie wiązała żadnych nadziei z tym nawiedzonym miejscem. Jednak...
- Roxy! Ty chcesz napisać artykuł czy kryminał? Tylko błagam, nie nazywaj głównej bohaterki Avery... Masz sukienkę czy nie?
- Mam... - Westchnęła zawiedziona brakiem zainteresowania i podeszła do szafy. - Przymierz te. - Po chwili wyrzucania różnych ubrań z półek podała Avery trzy krótkie sukienki, jedną w kwiaty, jedną ciemnozieloną i jedną w kolorze wina. Avery po kolei ubierała rzeczy, z zadowoleniem stwierdzając, że mimo tego, że brunetka była trochę wyższa, to jej ubrania w miarę pasują.
- Idź w tej. - Mruknęła w końcu, przyglądając się Avery ubranej w ostatnią z trzech sukienek. - Leży na tobie lepiej niż na mnie. No i czerwony to zdecydowanie twój kolor. Na mnie jest chyba trochę za krótka, ale jesteś troszkę niższa, więc jest akurat. Miała być kolorowa to jest.
- Jesteś pewna?
- Tak. Będzie dobrze wyglądać na okładce. - Uśmiechnęła się i przybrała znów ton lekko tajemniczego narratora. - „Jednak ona chciała spróbować, bez względu na niebezpieczeństwo, bez względu na przestrogi. Gdy kręciła się, ocierając się o napalone ciała nietrzeźwych gości w zbyt krótkiej, krwiście czerwonej sukience...
- Jest za krótka? - Roxy przewróciła oczami i kontynuowała:
- „... w odpowiednio krótkiej, krwiście czerwonej sukience, ignorowała ciężkie oddechy, które powodowały jej ledwo zasłonięte, zgrabne nogi. Przez pewien czas zadowalali się patrzeniem na nią. W końcu jednak nadszedłby ten moment, w którym ktoś złapie ją za ramię i zaciągnie do najbliższej toalety. Ochrona miała jej pilnować, ale wiadomo było, że właściciel tylko czeka, żeby oddać ją w łapy kogoś, kto zaproponuje dobrą cenę. Może nawet chciał jej dla siebie. Mógł ją przecież w dowolnym momencie przywołać do swojego gabinetu. Gdy przyszła do niego z umową nie miał już zahamowań... podpisała papier, dzięki któremu była jego przez prawie całą noc. Gdy zamknął drzwi na klucz myślała naiwnie, że chce mieć spokój, żeby z nią porozmawiać, ale gdy przycisnął ją do ściany...
- Roxy! Czyli jednak nie kryminał tylko scenariusz do pornosa?
- Dobra no... ale będę wszystko wiedzieć, tak?
- Tak, pierwsza się dowiesz o wszystkich pożądliwych spojrzeniach i pchnięciach na ściany... zadowolona? Pożyczam sukienkę i zbieram się... Lou ma po mnie przyjechać...
- „Tajemniczy barman od początku miał na nią ochotę. Każde jego spojrzenie rzucane ukradkiem, gdy dziewczyna odbierała od niego tacę z alkoholem, zdawało się ją rozbierać. Co chwilę mógł podziwiać jej zgrabne ciało, chociaż żałował, że dzieli ich bar. Jednak, gdy co wieczór odwoził senną dziewczynę do domu, pomyślał, że nie sprzeciwi się, gdy zabierze ją do własnego mieszkania i będzie z nią wreszcie sam na sam...
- Wiesz, że tajemniczy barman Lou mieszka z tajemniczym członkiem zespołu Joelem?
- Czyli trójkąt? Czy będą ją wykorzystywali na zmianę?
- Wychodzę, bo tajemniczy barman zaraz się zjawi...
- Tylko uważaj na siebie! Mówię serio!
- Dobrze mamo! - Avery zaśmiała się wychodząc i uniknęła poduszki, która poleciała w jej stronę odrobinę za późno.
Po niecałej półgodzinie wsiadła do samochodu Louisa i przywitała się z barmanem i Joelem, który też jechał z nimi.
- Co masz pod płaszczem? - Zagadnął Lou, gdy usiadła obok niego.
- Ubranie... a czemu pytasz?
- Bo wystają tylko twoje gołe nogi. Nie będzie ci zimno?
- Jak mnie odwieziesz z powrotem to nie... chyba, że masz inne plany?
- Nie, tak tylko pytam... Czyli to już pewne, że będziemy razem pracować?
- Na to wygląda.
- Fajnie. Po naszej ostatniej kelnerce przyda się ktoś normalny.- Mruknął Joel, a Avery odwróciła się do niego.
- A co stało się z ostatnią?
- Za bardzo rozrabiała i szef ją wyrzucił.
- Noo... na końcu to już nieźle przeginała... - Dodał Lou.
Dosyć szybko pojawili się na tyłach klubu i gdy wchodzili wejściem służbowym, dziewczyna przypomniała sobie o umowie.
- Myślicie, że mogę pójść do pana Sterlinga porozmawiać o umowie?
- Pewnie. Pamiętasz drogę czy zaprowadzić cię?
- Pamiętam, dzięki.
- W razie czego to dzisiaj pracuję na barze przy parkiecie, ale Niall jest w porządku, więc nie krępuj się go pytać o cokolwiek. Jak skończysz to zejdź na parkiet do mnie to cię odwiozę.
- Okej, dzięki.
Dziewczyna skierowała się na schody rozpinając płaszcz, bo wewnątrz było dużo cieplej niż na dworze i znanym już sobie korytarzem na piętrze udała się do drzwi właściciela i zapukała. Po przytłumionym „proszę” z lekkim uśmiechem weszła do pomieszczenia.
- O, Avery, dobrze, że jesteś. Przepraszam, nie masz nic przeciwko, żebym mówił ci po imieniu?
- Nie.
- To dobrze. Mam nadzieję, że zrewanżujesz się tym samym... i tak dla wszystkich jestem Lucasem albo „szefem”. - Mężczyzna uśmiechnął się i kontynuował: - A więc przychodzisz z podpisaną umową czy masz jakieś pytania? Bo mam nadzieję, że nie zmieniłaś w międzyczasie zdania?
- Nie... Właściwie to chciałam zapytać.. czy na pewno w umowie została zapisana właściwa suma wynagrodzenia?
- Pokaż... - Avery wyciągnęła umowę i podała ją mężczyźnie. - Tak.
- To nie za dużo jak na zwykłe kelnerowanie?
- Nie... klub dobrze prosperuje, a ja cenię porządnych pracowników. Nie widzę powodu, dla którego miałbym aż tak skąpić. Poza tym nie wszyscy chcieliby pracować w weekend i to w takich godzinach...
- A czym są te większe projekty i organizacja wydarzeń zewnętrznych?
- Co jakiś czas zdarza nam się organizować imprezy dla kogoś albo jakieś specjalne typu sylwester... wtedy czasem pracownicy pomagają w przenoszeniu i ustawianiu dodatkowego sprzętu, dekorowaniu sali i tym podobnych... czasem jest to kwestia innych godzin pracy... a wydarzenia zewnętrzne to po prostu imprezy urządzane poza klubem, zwykle na zamówienie, w domu lub miejscu wynajętym przez klienta, a obsługiwanym przez nas.
- Aha.
- Wiem, brzmi trochę dziwnie, ale lepiej wygląda w umowie. - Mężczyzna uśmiechnął się i spojrzał na dziewczynę wyczekująco. - Coś jeszcze cię niepokoi?
- Nie, chciałam się po prostu upewnić. - Avery uśmiechnęła się i sięgnęła po długopis leżący na biurku Lucasa. Wpisała swoje dane i podpisała się na końcu umowy i oddała egzemplarz szefowi.
- Noelle Blaise? - Zapytał patrząc z lekkim zdziwieniem na dziewczynę. - Myślałem, że masz na imię Avery... to znaczy, nie poprawiłaś mnie przed chwilą...
- Tak... to jest trochę śmieszne... mam babcię Francuzkę i mama wymyśliła, że ja i moje rodzeństwo pierwsze imiona będziemy mieli francuskie a drugie angielskie... ale wszyscy używamy tych drugich, a w dokumentach liczą się pierwsze, więc... w umowie jestem Noelle, ale jestem przyzwyczajona do Avery...
- Noelle jest bardzo ładne...
- Tak, ale chyba nie mogłabym się już teraz przestawić...
- Rozumiem. Pamiętaj, że jakby się coś działo to od razu powiedz, albo mi, zwykle tutaj mnie znajdziesz, albo na sali, albo któremukolwiek z ochroniarzy czy barmanów... nie chcę żadnych chamskich zachowań wobec moich pracowników, więc po prostu powiedz jakby działo się coś co ci nie odpowiada.
- Dziękuję. To ja idę na dół. - Avery uśmiechnęła się i opuściła pokój. Podobało jej się zachowanie mężczyzny, czuła się pewniej znając jego nastawienie i teraz wizje snute przez Roxy wydawały się jej jeszcze zabawniejsze. Szła powoli uśmiechając się pod nosem, gdy usłyszała:
- Co? Jeszcze tutaj? - Chłopak o niesamowitym głosie stał oparty o ścianę na korytarzu i palił papierosa. Przyglądał się dziewczynie spod lekko zmarszczonych brwi, ale jego wzrok wyrażał raczej znudzenie niż złość.
- Tak, a co?
- Nie powinnaś kłaść się spać o takiej porze? - Prychnął chyba nie będąc zachwycony jej obecnością, więc postanowiła go ominąć i zejść na salę. On jednak zirytował się raczej jej unikiem i zanim zdążyła go minąć złapał ją za ramię i zatrzymał. - Chyba się nie przestraszyłaś?
Wczoraj podobał jej się jego głos, taki niski, z lekką chrypą gdy śpiewał, ale teraz był jakby zimny i budził w niej jakieś złe skojarzenia. Chciała zachować minimum profesjonalizmu i spojrzała mu w oczy i mruknęła spokojnie:
- Nie, ale mam pracę. Możesz mnie zostawić?
- A nie pomyliły ci się miejsca pracy? Może przedszkole byłoby lepsze?
- Dzięki za troskę, ale tu mi dobrze. - W tym momencie sytuacja jeszcze bardziej zaczęła ją męczyć, bo chłopak zmarszczył brwi i zacisnął mocniej palce na jej ramieniu. Nadal jednak stała starając się patrzyć na chłopaka bez emocji, aż po chwili dały słyszeć się kroki na korytarzu i jego palce rozluźniły się, dzięki czemu mogła bez słowa skierować się na salę zostawiając chłopaka za sobą. Wczoraj ciekawiła ją jego osoba, ale dzisiaj jego zachowanie raczej ją przestraszyło. Cieszyła się tylko, że zachowała zimną krew i szybko znalazła się poza jego zasięgiem. Właściwie nie wiedziała czego chciał, dlaczego czepiał się jej, chociaż nic o niej nie wiedział. W tym momencie mocno postanowiła ignorować bruneta. Może jej nie lubić, ale przy ludziach nie powinien nic jej zrobić, więc najlepszym wyjściem będzie nie przejmowanie się nim. Avery westchnęła ciężko i poszła zostawić płaszcz w pomieszczeniu za barem, do którego dostęp mieli tylko pracownicy. Gdy wyszła usłyszała gwizd i spojrzała zdziwiona na Nialla, który właśnie wszedł za bar i przyglądał się jej z uśmiechem.
- Fajna kiecka. - Wyszczerzył się szerzej.
- Dzięki... Lucas powiedział, żebym przyszła w sukience...
- Jak ten człowiek to wszystko obmyśla?... - Westchnął blondyn. - Chcesz się czegoś napić?
- Nie, dzięki.
- Coś czuję, że będzie dzisiaj duży ruch...
Z jakiegoś powodu chłopak miał rację. Nawet przy samym barze rozsiadła się grupa chłopaków i gdy tylko Avery pojawiała się przy ladzie, żeby przekazać Niallowi zamówienie, mężczyźni zagadywali ją, a ona, przyzwyczajona do miłego traktowania klientów, grzecznie im odpowiadała, dopóki nie dostawała z powrotem tacy z napojami. Wtedy uśmiechała się do nich przepraszająco i odchodziła do stolików.

Zayn obserwował ją z kąta sali. Po cichu liczył, że tam w korytarzu mała mu odpyskuje, albo zacznie na niego wrzeszczeć, i okaże się nie taka święta, a dziewczyna tymczasem pozostała tak samo sztywna. Patrzyła na niego chłodnym, obojętnym wzrokiem, chociaż nie tak zwykle patrzyły na niego dziewczyny. Powiedział Lucasowi, że nowa dałaby mu się przelecieć, gdyby tylko chciał, ale teraz nie był tego taki pewien. Czemu nie mógł zostawić Leili... Dziewczyna dawała dupy większości chętnych facetów, ale pasowała tu jak ulał. Potrafiła walnąć faceta, oblać kogoś drinkiem albo nawrzeszczeć na cały stolik. Pasowała do klubu, z którego większość wychodziła pijana. Czekał tylko jak nowa zacznie piszczeć albo się rozbeczy, gdy jakiś facet zacznie ją obmacywać. Spodziewał się, że gdy już wszyscy trochę wypiją to ciągle będzie wzywać ochronę... Chociaż może to i dobrze? Może wtedy zrezygnuje? A wtedy Lucas będzie miał nauczkę, żeby nie zatrudniać dzieciaków. Obserwował ją licząc na jakąś oznakę strachu, ale żaden wodzący za nią, czy raczej jej tyłkiem, nachlany klient nie dał jej powodu do ucieczki. Nawet Niall stojący za barem wlepiał w nią wzrok. Zayn westchnął ciężko i zauważył ruch na scenie. Reszta zespołu powoli wnosiła sprzęt na podwyższenie, więc skierował się w stronę baru i zamówił u blondyna dwie setki na rozgrzewkę, a gdy odwrócił się w stronę sceny zobaczył dziewczynę rozmawiającą z Joelem. Pokiwała głową i skierowała spojrzenie prosto na niego. Szybko przeniosła wzrok w dół i patrząc bardziej pod nogi niż przed siebie podeszła do baru okrążają go z przeciwnej strony niż brunet. Złożyła zamówienie i po chwili na tacy miała kilka szklanek, które zaniosła na scenę. Zayn zmierzył zirytowanym wzrokiem Joela, który odebrał zamówienie uśmiechając się do niej. Szedł zły i przed sceną pchnął dziewczynę, która na szczęście odchodziła właśnie z pustą tacą. Niby tylko zahaczył ją ramieniem, ale była na tyle drobna, że zachwiała się, co nie uszło uwadze Joela, który mruknął zirytowany:
- Zayn, odwal się od niej.
- Kurwa, a co ja jej zrobiłem? Zrobiłem ci coś? - Warknął mierząc dziewczynę złym wzrokiem.
- Nie. - Nie zamierzała robić z siebie teraz ofiary. - Dzięki Joel. - Uśmiechnęła się do chłopaka i wycofała się w stronę baru. Za sobą słyszała jeszcze niezadowolony ton głosów obydwu mężczyzn, ale miała nadzieję, że skończą zanim dojdzie do baru. Nie zamierzała brać do siebie dziwnego zachowania chłopaka, chociaż było jej trochę przykro, że naskakuje na nią tak bez powodu. Inni nie mieli z nią problemu. Wydawało jej się, że raczej ją lubili, zachowywali się w porządku... Nie wiedziała dlaczego akurat brunet miał z nią problem.
Noc mijała dosyć szybko, chociaż jedno co musiała przyznać dziwacznej wersji Roxy to, że sukienka chyba miała jakąś siłę przyciągania... Im później się robiło tym więcej rąk kleiło się do skóry jej nóg albo materiału jej sukienki. Starała się to ignorować i w miarę możliwości trzymać dystans, co jednak nie było proste przy tłumie osób pod większym lub mniejszym wpływem. Tym co ją ratowało była pewność, że ochrona przyjdzie jej z pomocą, gdyby tylko coś poważniejszego zaczęło się dziać. Tak więc dzielnie znosiła wielką potrzebę kontaktu ich rąk z nią i już nie tak eleganckie jak na początku próby rozmowy.
- Masz, należy ci się, przeszłaś chrzest bojowy. - Mruknął Niall stawiając przed dziewczyną kieliszek czerwonego jak jej sukienka wina, gdy zniosła ostatnie szklanki. - Słodkie jak ty. - Mrugnął uśmiechając się i stuknął w jej kieliszek szklanką wypełnioną whisky. - Lucas, nalać ci czegoś? - Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła kilka kroków za sobą właściciela zmierzającego w ich stronę.
- To co masz może być. - Lucas dosiadł się do nich i spojrzał na szatynkę. - I jak? Skoro teraz Niall poi cię winem to znaczy, że wytrzymałaś dosyć tłoczny wieczór na trzeźwo?
- Nie tylko ona, ja też musiałem caaały ten tłoczny wieczór przeżyć na trzeźwo. - Mruknął Niall i z zadowoleniem pociągnął ze szklanki.
- Biedny mały Niall i ci wszyscy napastujący cię mężczyźni... jak ty tu w ogóle wytrzymujesz? - Lucas popatrzył na barmana z rozbawieniem mieszającym się z ironią jego tonu.
- Nie wiem... możesz mi dać podwyżkę, to może jeszcze trochę wytrzymam...
- Podwyżkę to mogę dać tobie – Wskazał na dziewczynę. - Za sukienkę. Jesteś od teraz naszym klubowym czerwonym kapturkiem... - Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona, a Niall wyszczerzył się spoglądając na nią. - Przepraszam, ale już słyszałem kilka osób, które tak mówiły... - Lucas z zakłopotaniem podrapał się w głowę.
- Twoje zdrowie seksowny czerwony kapturku! - Zawył Niall, a zawtórował mu śmiech kręcących się po sali ochroniarzy.
- Żeby cię ci paskudni mężczyźni nie napastowali. - Avery wzniosła kieliszek w stronę barmana i wypiła alkohol. Blondyn będąc pewnym, że wybrał dla niej dobre wino uśmiechnął się i wyciągnął butelkę, żeby jej dolać, ale wtedy przerwał mu głos:
- Hej, Avery, jesteś gotowa? - Przy jednym z wejść pojawił się Joel.
- Tak. - Dziewczyna z ulgą pożegnała się z mężczyznami, zeskoczyła z krzesła i poszła po płaszcz, a potem podążyła za Joelem do samochodu Lou, żeby znowu w środku nocy wrócić do domu. Jedyne czym się teraz przejmowała to czy po pierwszym przepracowanym weekendzie wstanie rano na zajęcia.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz